Forum prawne

medycyna - poród kleszczowy. pozew szpitala

Chciałabym się dowiedzieć co zrobić z tą sprawą. Ja chciałabym dostać zadośćuczynienie a dla synka chcialabym rentę. Na wstępie chciałam podać, że rodząc dziecko mialam skończone 17 lat i może ze względu na mój mlody wiek zastałam tak potraktowana przez oddział szpitalny:

23.11.09 trafiłam do szpitala BEMA w Lubinie. I ja i dziecko byliśmy zdrowi. O drugiej w nocy odeszły mi wody płodowe. Poszłam do gabinetu pielegniarek. Ich reakcja byla taka: "idź pod prysznic albo do łóżka". Poszłam pod prysznic. Jeszcze przed kąpielą zadzwoniłam do mamy. Była noc więc starałam się mówić jak najciszej. Jednakże w szpitalu w nocy nawet szept słychać i podczas rozmowy do łazienki weszły trzy pielęgniarki. Dwie z nich spokojnie powiedziały żebym poczekała do rano i wtedy zadzwoniła. Jednak trzecia z nich zaczęla na mnie krzyczeć: co ja wyprawiam? Czy jestem tak głupia żeby budzić pozostale pacjentki? Że mam iść natychmiast iść do łózka i byc cicho. Zszokowana reakcją trzeciej pielęgniarki udalam się do łóżko i położyłam się spac. Przespalam dwie godziny. Obudził mnie ból. Zaczęły się skurcze. Były tak bolesne, ze poszłam zapytać czy mają coś przeciwbólowego. Powiedziałam, że mam pieniądze i jeżeli trzeba mogę zaplacić. Jednak pielągniarka powiedziala, że nic nie mają i żebym poszla pod prysznic. Nie wierzyłam ale i tak odpuściłam i poszłam pod prysznic. Choć zawsze mi pomagała gorąca woda na ból, tym razem nie czulam żadnej ulgi. Przeszlam do pokoju gdzie mierzyli tętno płodu. Wszystko było ciągle w porządku i ze mną i z dzieckiem. Po południu skurcze miałam co pięc minut. Byłam tak wykończona tym ciąglym bólem, że gdy tylko malał zasypialam i po niecalych pięciu minutach budził mnie kolejny ból. Raz lezałam na łóżku, innym razem siedzialam i także zasypiałam na krześle tylko p to by troszke złagodzić ból. Nic to jednak nie dało. Kilka razy próbowałam prosić lekarza o coś przyśpieszającego poród, cesarkę lub coś przeciwbólowego. Cały czas rodzina była na korytarzu więc mogłabym zaplacic. Jednak lekarze nie przejmowali się mną. Kazali mi się kłaść i nie marudzić. Wzieli mnie na badanie. okazało się, że miałam jeszcze za małe rozwarcie. Dlatego ciągle kazali mi lezeć w jednym miejscu. Nie pozwalali mi się nawet napić wody. Jednak uprosłam jedną z pielęgniarek i wkońcu pozwoliła. Gdy następnym razem wzieli mnie do badania rozwarcie dalej nie było odpowiednie jednak wzieli mnie na salę. było już przed 17. Próbowałam rodzić na leżąco, na siedząco, i na boku. Parłam z całej siły. Ciągle prosilam lekarzy o cesarkę. Doktor powiedział, że urodzę natulanie. Zapytałam się więc, czy moge w takim razie chociaż coś przeciwbólowego lub przyśpieszającego. Odpowiedź była negatywna. Wkońcu już z bólu miałam zwierzęce myśli a dokładniej: "uciekaj stąd ratuj siebie". Stan Kordiana się pogarszał był już ponad 17 bez wód płodowych. Na sali choć tylko ja rodziłam zjawił się cały tymczasowy personel, z ordynatorem na czele. Stwierdzili, że musze mieć cesarkę. Pobrali mi krew. Zanim dotarł wynik badania, wypchnęłam lekko główkę, a lekarz odebrał poród kleszczowo, przy czym strzasznie pocieli mi krocze. Czułam się jak krzaki, które tną sekatorem. Była godzina 18.45. Położyli mi synka na brzuchu. Był siny i blady. Zaniepokoiło mnie to. Położna wstrzyknęła mi coś dożylnie i podłączyła kroplówkę. Włożyli mnie do wózka inwalidzkiego i przeprowadzili do mojej sali. Nie dopuścili do mnie rodziny. Widzieli mnie tylko na poł przytomną na wózku inwalidzkim. Dowiedziałam się, że Kordian miał wylew 2 stopnia do OUN w mózgu, który po jakimś czasie sie wchłonął. Gdy już byłam na oddziale dla noworodków, a lekarze szli z poranna wizytą u kobiet po cesarce. Wszedł doktor, który nie chciał mi zrobić cesarki. Gdy mnie zobaczył powiedział sarkastycznie: " I co? Jednak urodzilaś naturalnie." Tak mnie to zbulwersowało, że miałam ochotę się z nim kłócić, jednak dałam za wygraną. Nic nie odpowiedziałam. Przez miesiąc non-stop krwawiłam po porodzie. Nosiłam pieluchy dla dzieci. Przez długi czas sikałam mimowolnie. Teraz mocz mi leci tylko gdy biegam lub kiedy kichnę, kaszlnę itp. Więc w porównaniu do przyszłości bardzo rzadko. Do tej pory czyli przez 14 miesięcy ciągle boli mnie podczas stosunku. Lekarz gnekolog zbadał mnie i stwierdził, ze nie mam żadnych guzków a boli mnie to przez za głębokie cięcie i najprawdopodobniej już nigdy nie pozbędę się tego bólu. Dlatego chciałabym dostać zadośćuczynienie. Bo tego już nie wyleczę.
Jeśli chodzi o syna po dwóch miesiącach od urodzenia zachorował na zapalenie oskzeli. w szpitalu (na bema) był 9 dni(03/12.02.10) i wyzdrowiał. Za miesiąc znowu trafił do tego szpitala(06.03.10 miał wtedy niecałe 4 miesiące). Z niewydolnościścią oddechową ostrą i nawracającym zapaleniem oskrzeli. Gdy po 9 dniach wyglądał już na zdrowego, miał dobrą opinię lekarzy, dołożyli nam do sali czwarte dziecko z zapaleniem płuc. Widocznie Kordian zaraził się od niego i jego stan uległ pogorszeniu. Przenieśli go do izolatki. A w nocy (16.03.10) przewieźli go na erce na OIOM w Legnicy. W porównaniu ze szpitalem w Lubinie i poziom wykwalifikowania personelu, czystość i higiena były zdumiewające. Dali mi nawet bazpłatnie pokój hotelowy bym mogła byc blisko dziecka. (W Lubinie pozbywają się zarazków wietrząc pokój, a lampy zabijającej bakterie nigdy nie widzialam włączonej, a jeżeli chcesz spać przy dziecku musisz płacić za izolatkę). Z Kordianem było bardzo ciężko. Leżał pod budką tlenową, lekarze zastanawiali się nad tym czy go nie intubować. Był to dla nas wszystkich straszny okres. Kordian ledwo dychał. Lekarze dziwili sę jego woli walki o własne życie. Wygrał. Wyzdrowiał.31.03.10 wyzliśmy do domu. Przez poł roku więcej nie chorował jednak codziennie miał dwie inchalacje. Z pulmicortu i berodualu. 26 sierpnia pojechaliśmy do Karpacza do Centrum Pulmunologii i Alergologii. Miał porobione badania alergologiczne i na mukowiscydozę. Inhalacje robiliśmy mu 5 razy dziennie. Byliśmy tam 4 dni. Rozpoznanie: Nawracające infekcje dróg oddechowych. Atopowe zapalenie skóry. Dwa tygodnie później znowu trafiliśmy do szpitala(14.09.10). Z rozpoznaniem: ostre zapalenie oskrzeli, zapalenie gardła i migdalków podniebnych, astma oskrzelowa - podejrzenie. Tym razem przy pani ordynator powiedziałam, że Kordian musi być w izolatce bo nie chcę zeby znowu trafił na erkę jak pół roku temu. Spełnili moje żadanie, za które zapłaciłam ponad 200zł. Moja sytuacja finansowa jest kiepska więc dla mnie to spory wydatek. Kordianowi bardzo ciężko było wbić welflon po przebytych pobytsch w szpitalach. Zastanawiali się nad wkłuciem centralnym. Na szczęście obyło się bez tego. 22.09.10 wyszliśmy ze szpitala. na początku listopada i grudnia miał zastrzyki dzięki dobremu lekarzowi prowadzacemu udało się uniknąć szpitala. W styczniu też chorował na zapalenie oskrzeli. Wczoraj wziął ostatnią dawkę antybiotyku. Złożyłam wnisek o niepełnosprawność dla Kordiana z powodu astmy i atopowego zapalenia skóry. Byliśmy już na badaniu. Teraz czekamy na decyzję. Lekarz prowadząca jako jedyna potwierdziła, że mój syn ma astmę. Każdy inny lekarz mówił, że Kordian jest za mały aby to stwierdzić.

Chcę sie dowiedzieć:
Czy to możliwe, że Kordian ma duszności i astmę przez przetrzymanie porodu?
Czy mam szansę wygrania procesów?
Czy któryś prawnik mógłby mi w tym pomóc?
Słyszałam, że bardzo ciężko wygrać z lekarzami...
Ile zadośćuczynienia i renty powinnam żądać?
Co sądzicie o moim przypadku?

2011.1.30 23:59:3

Nie ma jeszcze odpowiedzi w temacie: medycyna - poród kleszczowy. pozew szpitala

DODAJ POST W TEMACIE

Aby odpowiadać na forum musisz się zalogować!

Masz inne pytanie do prawnika?

Potrzebujesz pomocy prawnej?

Zapytaj prawnika