Była z nami przez 14 lat. Kochaliśmy ją jak żadną inną. Niestety, odeszła. Kiedy pojawiła się na początku lat 90., przyjęliśmy ją z dystansem, "z pewną taką nieśmiałością". Ot, jedna z wielu, ani lepsza, ani gorsza. Wielu obawiało się, że romans z nią ściągnie na nich kłopoty. Inni twierdzili, że na znajomości z nią więcej będzie można stracić, niż zyskać.
gazeta.pl 10.08.2006 r.