Reklama aborcji w prokuraturze
„Bilet lotniczy w obie strony do Anglii w promocji - 300 zł. Nocleg - 240 zł, aborcja farmakologiczna w publicznej przychodni - 0 zł, ulga po zabiegu przeprowadzonym w godnych warunkach - bezcenna" - plakaty z takim opisem pojawiły się na wiatach przystanków tramwajowych w centrum Łodzi.
Na plakacie młoda kobieta w bieliźnie oparta o ścianę. Oprócz wspomnianego hasła dopisek: „Za wszystko inne zapłacisz mniej niż w podziemiu aborcyjnym w Polsce".
Kto za to odpowiada? Na plakatach pojawił się znak nieformalnej grupy Separatystycznych Rewolucyjnych Oddziałów Macicznych (w skrócie SROM). Na reklamę zareagował katolicki Klub św. Wojciecha, który doniósł do prokuratury o podejrzeniu dokonania przestępstwa „publicznego podżegania do dokonania aborcji" - czytamy na łamach Gazety Wyborczej.
Łódzka prokuratura podejmie decyzję o ewentualnym wszczęciu śledztwa w tej sprawie w ciągu miesiąca.
- Chodziło o zwrócenie uwagi na problem podziemia aborcyjnego, a nie nawoływanie do aborcji. To drugie z dużym powodzeniem robią ogłoszenia reklamujące aborcję w Polsce, na które nikt doniesień nie składa - mówi gazecie Iza Desperak, feministka i nieformalna rzeczniczka SROM.
Według Adama Bodnara z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka reklama nie daje żadnych podstaw do oskarżenia o nakłanianie do aborcji. - Nie ma konkretnej osoby, która namawia, oraz ciężarnej, która miałaby być namawiana - twierdzi Bodnar. - Poza tym mieszkamy w Unii Europejskiej, gdzie jest swoboda świadczeń usług medycznych i informowania o związanych z tym możliwościach - dodaje szef działu prawnego Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.
Skomentuj artykuł - Twoje zdanie jest ważne
Czy uważasz, że artykuł zawiera wszystkie istotne informacje? Czy jest coś, co powinniśmy uzupełnić? A może masz własne doświadczenia związane z tematem artykułu?