Jak wprowadzano GMO do Polski?
Historia GMO w Polsce
- Ustawa (AWS) z dnia 22 czerwca 2001 r. o mikroorganizmach i organizmach genetycznie zmodyfikowanych (Dz.U. z 2001 r. poz. 811)
Przewidywała, co do zasady, zakaz uwalniania GMO w Polsce. Obrót był uwalnianiem. Obrót dozwolony był wyłącznie za zgodą Ministra Środowiska po przeprowadzeniu restrykcyjnych badań. Maksymalna kara za uwolnienie organizmów GMO (również roślin genetycznie modyfikowanych) do środowiska bez zgody Ministra wynosiła 12 lat więzienia.
Generalnie to prawo zakładało więc całkowity brak genetycznie modyfikowanych organizmów, zarówno w żywności, jak i w paszach, jak też zakaz ich uwalniania – zarówno zamierzone, jak też, oczywiście, niezamierzone – a więc Polska miała być całkowicie wolna od GMO.
- Zalecenia Komisji Europejskiej z dnia 23 lipca 2003 roku (2003/556/WE)
- Rządowy (PiS) projekt ustawy z roku 2006 – Prawo o organizmach genetycznie zmodyfikowanych
Jak wskazał Minister Środowiska, "wtedy stworzyliśmy nowelizację prawa o genetycznie modyfikowanych organizmach, gdzie napisaliśmy, że Polska jest wolna od genetycznie modyfikowanych organizmów, ale aby spełnić postulaty – również KE i zalecenia, które się wtedy ukazały – stworzyliśmy tego rodzaju zapis. Polska wolna od GMO, ale ponieważ musimy spełnić wymogi Unii, to aby wprowadzić genetycznie modyfikowane organizmy roślinne, dozwolone w UE, trzeba najpierw przebadać, czy nie ma negatywnego wpływu na organizmy pożyteczne, a więc drapieżne i pasożyty, ze szczególnym uwzględnieniem gatunków Natury 2000".
Tak więc projekt ustawy zakładał, że cała Polska jest strefą wolną od GMO. Dopuszczono możliwość upraw roślin GMO, na które wydano zgodę w UE, wyłącznie w określonych strefach i za zgodą Ministra Rolnictwa i Ministra Środowiska, pod warunkiem, że uzyska się zgodę sąsiadów i zostanie zapewnione bezpieczeństwo środowiska. Bezpieczeństwo środowiska rozumiane miało być jako brak negatywnego wpływu na organizmy pożyteczne (drapieżne i pasożytnicze), jak też gatunki chronione ze szczególnym uwzględnieniem gatunków ważnych z punktu widzenia Natury 2000. Komisja Europejska decyzją z dnia 12 października 2007 r. odrzuciła notyfikowane przez RP przepisy. Decyzja ta została zaskarżona przez władze polskie (PiS). Europejski Trybunał Sprawiedliwości wyrokiem z dnia 9 grudnia 2010 roku przyznał rację stronie polskiej, stwierdził nieważność decyzji Komisji z dnia 12 października 2007 r. i obciążył Komisję kosztami sądowymi.
"Jeśli państwo wzięlibyście i przyjrzelibyście się tym sprawom, to mamy co najmniej kilkadziesiąt tysięcy lat badań, dlatego że chociażby samych gatunków „naturowych” jest ponad tysiąc. A drugie założenie jest takie, że o ile ktoś chciałby wprowadzić albo o ile chce wprowadzić takie gatunki, to musi uzyskać zgodę sąsiadów w promieniu 3 km. Doszło do poważnego sporu z KE. W związku z tym prawo, które było gotowe, nie weszło w życie, ponieważ czekaliśmy na rozstrzygnięcie sporu.
W 2007 r., niestety, straciliśmy władzę, a wyrok sądu zapadł w 2010 r. Mianowicie w 2010 r. po wielu perturbacjach stwierdzono: tak, Polska może być wolna od GMO, a o ile ktoś chciałby wprowadzić genetycznie modyfikowaną roślinę, to musi udowodnić, że nie ma to negatywnego wpływu na organizmy pasożytnicze i drapieżne, jak również na organizmy wymienione w Naturze 2000 i chronione prawem w Polsce. Musi udowodnić, że na żaden z tych organizmów nie ma negatywnego wpływu. Szanowni państwo, taki był wyrok Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości. O ile ktoś się orientuje w tych sprawach, to wie, że można teoretycznie wprowadzić, ale to jest po prostu niemożliwe" - wyjaśnił Minister Środowiska podczas obrad komisji sejmowej.
- Rządowy (PO-PSL) projekt ustawy z roku 2010 – Prawo o organizmach genetycznie zmodyfikowanych
Projekt przewidywał liberalizację przepisów odnośnie GMO i dopuszczał prowadzenie upraw roślin GMO, na które wydano w UE odpowiednie pozwolenie na uwalnianie (patrz „EU Register of authorised GMOs”). Projekt przeszedł tok prac w Sejmowej Komisji Ochrony Środowiska Zasobów Naturalnych i Leśnictwa. Komisja zmieniła projekt tak, że wprowadzono całkowity zakaz upraw roślin GMO w Polsce. PO-PSL nie przesłał projektu ustawy do głosowania w Sejmie i przystąpił do nowelizacji ustawy o nasiennictwie, a następnie do nowelizacji ustawy „Prawo o organizmach genetycznie zmodyfikowanych”.
Minister Środowiska tak to komentował: "...tracimy władzę no i oczywiście następna koalicja przystępuje do nowelizacji prawa. Nie korzysta z tego prawa, które zostało stworzone przez Prawo i Sprawiedliwość i oferuje swój projekt. Projekt ten trafia w 2010 r. również pod obrady Wysokich Komisji. Projekt zakładał całkowitą liberalizację i możliwość wprowadzenia genetycznie modyfikowanych organizmów zarówno w obrocie, jak również w uwalnianiu; można zajrzeć do odpowiedniego druku. Zostaje powołana podkomisja, jestem szefem tej podkomisji. Finał jest taki, że przebudowujemy tę ustawę w ten sposób, że powracamy do ustawy- matki, czyli jest całkowity zakaz stosowania organizmów genetycznie modyfikowanych, zarówno do produkcji pasz, jak i żywności, jak również w zakresie uwalniania. Oczywiście z wyjątkiem badań.
Szanowni państwo, przykro mi z tego powodu, że koalicja rządowa nie skorzystała z wygranego wyroku. Wtedy, kiedy prawo zostało przebudowane przez podkomisję, już nie trafiło ono pod obrady Sejmu, a proces braku tego prawa i nowelizacji teoretycznie trwał do końca kadencji. Ale nie, dlatego że w tym czasie powstawały inne prawa; m.in. w 2012 r. powstała nowelizacja ustawy albo ustawa o nasiennictwie. Ustawa o nasiennictwie dopuszcza do obrotu wszystkie wymienione w rejestrze UE organizmy genetycznie modyfikowane, a więc nasiona tych roślin.
(...) Tam jest wymieniona kukurydza, bawełna, soja, rzepak, jak również wtedy były jeszcze ziemniaki Amflora. Możecie państwo zobaczyć, co tu jest zapisane. W rejestrze są gatunki, które można wysiewać i wyraźnie są gatunki exception of cultivation, których nie wolno wysiewać; ale dopuściliśmy do obrotu. A jak dopuściliśmy do obrotu, to znaczy, że dopuściliśmy również do produkcji pasz i żywności; czyli od tego momentu państwo macie dopuszczone te nasiona do produkcji pasz i żywności. Gdy zobaczycie państwo wykaz, to są te, które dopuszcza się do siewu i są te wyłączone z siewu. Ale obojętnie, co się stanie, to jeśli państwo wysialibyście te nasiona, to nie grozi wam kara za uwolnienie do 12 lat więzienia, tylko kara mandatu i zaorania uprawy, o ile zostanie to dowiedzione".
Wynikiem prac PO-PSL jest:
- Ustawa (PO-PSL) z dnia 9 listopada 2012 r. o nasiennictwie (Dz.U. z 2012 r. poz. 1512, z późn. zm.). Ustawa dopuszcza do obrotu i produkcji pasz i żywności na terenie Polski wszystkie nasiona wymienione w „EU Register of authorised GMOs”. Za wysiew tych nasion grozi nie maksymalnie 12 lat więzienia jak mówi ustawa z 2001 roku, a jedynie kara grzywny oraz nakaz zniszczenia uprawy.
oraz
- Ustawa (PO-PSL) z dnia 15 stycznia 2015 r. o zmianie ustawy o organizmach genetycznie zmodyfikowanych oraz niektórych innych ustaw (Dz.U. z 2015 r. poz. 277). Ustawa zmienia definicję obrotu. Obrót przestał być uwalnianiem. Polska przestała kontrolować napływu milionów ton nasion GMO rocznie i praktycznie stała się wolna dla GMO w produkcji pasz i żywności. Wysiew nasion nawet niedozwolonych do uprawy skutkuje (o ile zostanie to wykryte) karą grzywny i ewentualnym zniszczeniem uprawy (ustawa o nasiennictwie).
A więc według tejnowelizacji dopuszczono do obrotu wszystkie nasiona, a obrót nie jest uwalnianiem.
A jak teraz rzeczywiście wygląda sytuacja w Polsce odnośnie do genetycznie modyfikowanych organizmów, dozwolonych do uprawy? Rząd we wrześniu 2015 r., zgodnie z obowiązującym prawem zdecydował, że nasiona, które są dozwolone do uprawy, w Polsce nie będą uprawiane. A więc jest zabroniona uprawa tych sześciu roślin. Tak postąpiło 19 państw w UE, 9 państw dozwoliło uprawę. Państwa, które dozwoliły uprawę, to m.in. Hiszpania, Portugalia i kraje skandynawskie.
Państwo sprowadza śrutę i nasiona - trudno powiedzieć, ile, dlatego że to nie jest rejestrowane (według szacunków ministerstwa rolnictwa, około 3,5 mln ton śruty i nasion rzepaku, kukurydzy i soi). Gdyby ktoś by to wysiał, to grozi mu tylko mandat.
Nowy projekt w Sejmie i postulowane zmiany
Rządowy (PiS) projekt ustawy o zmianie ustawy o mikroorganizmach i organizmach genetycznie zmodyfikowanych oraz niektórych innych ustaw (druk sejmowy nr 1424) oznacza realizację wyroku z dnia 9 grudnia 2010 roku. Powodem tego, że taka zmiana jest procedowana, jest wyrok Trybunału UE z dnia 2 października 2014 r. Nakłada na Polskę obowiązek wykonania albo stworzenia rejestru lokalizacji upraw GMO. Jest to wyrok sądowy, który musimy wypełnić.
Polska ma być wolna od upraw GMO, z wyjątkiem wyznaczonych stref, o ile wyraża na to zgodę Minister Środowiska za zgodą samorządu i obywateli, w promieniu 3 km od miejsca planowanego uwolnienia i o ile zostanie zabezpieczone bezpieczeństwo środowiska.
Projekt zakłada ustanowienie w krajowym porządku prawnym obowiązku powiadomienia właściwych polskich władz o lokalizacji upraw GMO, obowiązku jej zgłoszenia i sposobu podania do publicznej wiadomości. Wprowadzone rozwiązania zapewnią, że Polska nadal będzie wolna od upraw genetycznie modyfikowanych organizmów (GMO). Nowe regulacje zwiększą bezpieczeństwo ludzi i zwierząt, tworząc ochronę przed niekontrolowanym występowaniem GMO, a więc także przed wpływem takiego występowania na lokalne produkty rolne. To z kolei pozwoli na szeroką promocję polskich produktów spożywczych, jako wolnych od GMO. Projekt jest zgodny z dyrektywami unijnymi.
Niezbędne, postulowane przez Ministra Środowiska (mieniącego się przeciwnikiem genetycznie modyfikowanych organizmów i stosowania ich w Polsce) działania:
- w przypadku nielegalnej uprawy kary powinny być adekwatne do przestępstwa;
- obowiązek znakowania produktów GMO w sposób tak samo widoczny jak nazwa produktu.
Prof. Jan Szyszko, zauważył, że polską ogromną szansą jest polska bioróżnorodność i certyfikowanie bioróżnorodności polskich produktów. "To jest nasz obowiązek. Co w związku z tym jest konieczne? O ile nie chcemy mieć wyroku, to ten rejestr musimy zrobić, dlatego że co roku będą nowe uprawy albo rośliny, które są dawane pod ocenę. Zobaczcie państwo, jak to wygląda w rejestrze. Komisja wyraża zgodę, a poszczególne państwa mogą zgodnie z prawem powiedzieć: nie chcemy tego albo chcemy to mieć. Nie przypuszczam, żeby ktokolwiek z Polaków chciał. Chyba nikt nie chce, powiedzmy sobie szczerze, ale równocześnie, zgodnie z wyrokiem, musimy mieć taki rejestr. Rejestr dotyczy nie tylko tego, ale również i obrotu".
"Ustawa jest zgodna z prawem UE i równocześnie stwierdza, że Polska jest wolna od GMO zgodnie z wyrokiem z 9 grudnia 2010 r. Równocześnie postanawia, że o ile ktokolwiek kiedykolwiek w życiu chciałby wprowadzić taką roślinę, to musi najpierw uzyskać wyniki w stosunku do kilkuset czy paru tysięcy gatunków i również uzyskać zgodę od sąsiadów w promieniu 3 km. (...) Uważam i do końca życia będę stał na tym stanowisku, że Polska ma być całkowicie wolna od GMO i to niezależnie od tego, kto będzie ministrem; czy to będzie minister, który będzie się nazywał Szyszko, czy to będzie minister, który będzie się nazywał inaczej. Równocześnie jest to jedyny wyrok w UE, który mówi: Polska wolna od GMO. Austrii nie udało się tego dokonać, nam udało się to zrobić". Zdeniem Ministra, "trzeba jeszcze zrobić dwie rzeczy. Po pierwsze, zdecydowanie powrócić do kar, które były przewidziane i są przewidziane w ustawie-matce. Nie mandat i nie zaoranie, tylko kara adekwatna do zagrożenia, jakie stwarza uwolnienie genetycznie modyfikowanych organizmów.
Jest jeszcze jedna rzecz, która jest niezwykle istotna, a mianowicie to, aby rzeczywiście istniała kontrola tego, co się dzieje w terenie. Jak wynika z tego, co wiem, w tej chwili kontrola jest przeprowadzana tylko w stosunku do tzw. materiału siewnego, który się sprawdza. Natomiast to, co dzieje się w terenie, jest niekontrolowane. W związku z tym uważamy, że również tego rodzaju przyzwolenie na sprawy związane z kontrolą należałyby także do obywateli, tak aby każdy mógł pod pewnymi warunkami zgłosić to do odpowiedniej instytucji, która jest wyspecjalizowana i posiada certyfikat po to, żeby rzeczywiście kontrola występowała w terenie.
Szanowni państwo, uważamy również, chyba jest to także obowiązek, aby w końcu doprowadzić do znakowania żywności i pasz genetycznie modyfikowanych. Tak uważam i takie były poprzednio nasze propozycje, aby napis, że np. kukurydza jest genetycznie modyfikowana, był tej samej wielkości. Rzecz w tym, aby czasem nie było takiej sytuacji, że w wyrazie „kukurydza” litery są rzędu pół metra, natomiast w słowach „genetycznie modyfikowana” litery są takie, że trzeba zakładać bardzo silne okulary albo brać szkło powiększające. To samo powinno dotyczyć oczywiście sklepów, półek sklepowych, szczególnie supermarketów".
Skomentuj artykuł - Twoje zdanie jest ważne
Czy uważasz, że artykuł zawiera wszystkie istotne informacje? Czy jest coś, co powinniśmy uzupełnić? A może masz własne doświadczenia związane z tematem artykułu?