Myśleliśmy o wprowadzeniu organu o kompetencjach nie politycznych, lecz legislacyjnych, który podpowiadałby Sejmowi, gdzie są błędy w ustawach. Być może jakość prawa poprawiłaby się w ten sposób.
(...)Bardzo często projekt wychodzi z rządu niedopracowany. Mówi się, że poprawi się go w Sejmie. Tymczasem tu na ogół projekt się psuje. Trafia do komisji. Nieszczęście polega na tym, że posłowie mają ambicję bycia kodyfikatorami, chcą pisać prawo. To jest błąd, bo powinni je uchwalać - najpierw odpowiednio przygotowane przez służby legislacyjne.
(...)To bardzo niepokojące, że orzeczenia Trybunału nie są wykonywane. Niebezpieczne jest też to, że Trybunał uchyla jakiś przepis, a na jego miejsce nie wchodzi nowy.
Rzeczpospolita 10.11.2005 r.