(...)Kiedy wiadomość o tym, że polskie przepisy są niezgodne z unijnymi, dotrze do Komisji Europejskiej, może ona wszcząć postępowanie przeciwko Polsce. W konsekwencji grożą nam kary finansowe. - Ratunkiem mogłoby być sięgnięcie potzw. wykładnię prowspólnotową. Jej zastosowanie oznaczałoby, że co prawda przepis istnieje w ustawie, ale nie można go stosować. Do takiej wykładni musieliby się zastosować zamawiający. Tyle że nie widzę sensu wprowadzania przepisu, który pozostanie martwy - uważa Wicik.
Rzeczpospolita 20.03.2006 r.