Wystarczy proste zgłoszenie u starosty. Jeśli ten nie zgłosi sprzeciwu, można stawiać mury.
Teraz – zanim przystąpimy do wznoszenia budynku – konieczne jest zdobycie pozwolenia na budowę.
Wydanie takiej decyzji jest często poprzedzone szeregiem innych aktów administracyjnych – różnorakich zgód, uzgodnień i stanowisk.
W konsekwencji może minąć nawet kilkanaście miesięcy, zanim przystąpimy do realizacji planów o własnym dachu nad głową. Sytuację ma zmienić nowe prawo, nad którym pracuje resort transportu, budownictwa i gospodarki morskiej. Ruszyły już konsultacje nad założeniami do ustawy.
Jak rząd chce rozwiązać problem pozwoleń? – Wprowadzeniem zasady, że budowę można rozpocząć na podstawie skutecznego zgłoszenia z dołączonym projektem budowlanym – tłumaczy resort.
Takie zawiadomienie złożymy w starostwie. Jeżeli w ciągu 30 dni urząd nie zgłosi sprzeciwu, rozpoczniemy budowę. Będzie to możliwe nawet wtedy, gdy w tym samym terminie nie dostaniemy dziennika budowy.
W takiej sytuacji trzeba będzie jednak samemu rejestrować jej przebieg. – Wojewoda wymierzy natomiast staroście karę w wysokości 500 zł za każdy dzień zwłoki w wydaniu dziennika – czytamy w założeniach do nowego prawa.
Sprzeciw będzie natomiast możliwy m.in. wtedy, gdy nasza inwestycja – według starosty – zagraża bezpieczeństwu, środowisku lub po prostu trzeba uzupełnić projekt budowlany. Na uzupełnienie zgłoszenia dostaniemy 6 miesięcy.
Powyższe zasady mają być stosowana w przypadku mniejszych inwestycji. Skorzystają z nich przede wszystkim osoby, które chcą postawić na swojej działce np. piętrowy domek.
W niektórych sytuacjach pozwolenie będzie nadal konieczne. Zostanie ono w przypadku m.in. budynków wyższych niż 12 metrów i większych niż 5 tys. metrów sześciennych. Pozwolenie będzie również potrzebne przy inwestycjach, które mają wpływ na zagospodarowanie działki sąsiedniej.
O remont mieszkania też prościej
Projektowane przez ministerstwo przepisy mają dotyczyć również robót budowlanych innych niż budowa. Chodzi tutaj o wszelkie renowacje, przybudówki czy zakładanie instalacji, np. elektrycznej.
- Prawo budowlane, odmiennie od dotychczasowych regulacji, jako zasadę przyjmie, że wykonywanie robót budowlanych jest zwolnione z obowiązku uzyskiwania jakichkolwiek zgód administracyjnych – wyjaśniają autorzy zmian.
Jednocześnie w ustawie znajdzie się zamknięty katalog wyjątków, na które zgody nadal mają obowiązywać. Przykładowo pozwolenie będzie konieczne przy wykonywaniu różnych instalacji, np. gazowej. Nie będzie natomiast konieczne, gdy zakładamy instalację wodociągową i kanalizacyjną w domku jednorodzinnym.
Żółta kartka za złamanie przepisów
Nowe regulacje wprowadzą też zmiany w przypadku samowoli budowlanych. Chodzi o opłaty, jakie są pobierane przy ich legalizacji.
Teraz stawka jest wyliczana według wzoru, w którym uwzględnia się współczynnik kategorii i wielkości nielegalnego obiektu. Przykładowo legalizując domek jednorodzinny trzeba zapłacić 50 tys. złotych. Przy garażu jest to kwota 25 tys. złotych. Po zmianach opłata legalizacyjna ma wynosić 50 proc. wartości domu czy garażu.
Projekt wprowadzi też zasadę żółtej kartki. Będzie to rodzaj ostrzeżenia stosowanego wtedy, gdy co prawda nie dopuścimy sie samowoli, ale podczas budowy naruszymy inne przepisy. Jeśli nasze niedopatrzenie nie spowoduje zagrożenia np. dla ekipy budowlanej lub sąsiadujących budynków, zostaniemy – w ramach żółtej kartki – wezwani do usunięcia stanu niezgodnego z prawem.
Dopiero niepodporządkowanie się temu wezwaniu będzie skutkowało wszczęciem postępowania administracyjnego. W skrajnych przypadkach może się ono zakończyć rozbiórką całego domu lub jego części.
Dariusz Madejski, e-prawnik.pl