Akta z MP3 czyli pozytywnie o e-protokołach

Czy jednemu z e-prawników, osobie, która na co dzień zajmuje się analizą dokumentów w pdf-ach, która radzi przez Internet, a konsultacje prawne przeprowadza poprzez przycisk „wyślij wiadomośc” wypada narzekać na informatyzację postępowania sądowego? Raczej nie... Cóż jednak zrobić, kiedy pojawia się sporo wątpliwości, a jeszcze przed samym faktycznym zetknięciem się z nowym i nieznanym tyle obaw?

Przyznaję, mój stosunek do e-protokołów zmieniał się jak w kalejdoskopie. Najpierw dystans i powątpiewanie, czy zapowiadane nowelizacje w ogóle wejdą w życie. Im bardziej realna była jednak szansa na zmiany w kpc, tym więcej było narzekań. No bo, co to będzie? Do sądu pojadę przejrzeć protokół z rozprawy, a wyjdę z empetrójką? Pomysł na nowe argumenty w walce ze stroną przeciwną przyjdzie mi do głowy nagle w tramwaju, kiedy między ulubionymi piosenkami zapląta się pokrętne zeznanie świadka, o którym zupełnie zapomniałam? Albo jeszcze gorzej – oto do snu, zamiast jakiegoś filmu, będę sobie włączać wyjaśnienia biegłego z zakresu budownictwa. Cudownie …

Nastawienie potęgowały opinie znajomej asystentki sędziego, która przekazywała informacje o ponurych nastrojach panujących w jej (i nie tylko jej) wydziale. Jednym słowem dramat. Więc po co to komu? – myślałam.

Ale że kobieta zmienną jest.... Jakiś czas temu miałam okazję brać udział w szkoleniu prowadzonym przez osoby, które zajmowały się wdrażaniem e-protokołów, posłuchałam też wykładu sędziego, który pilotażowo już od jakiegoś czasu nagrywa swoje rozprawy, wynotowałam sobie wyjaśnienia dotyczące programu do odtwarzania nagrań i.. pojawił się zachwyt, można nawet powiedzieć „e-ntuzjazm”. 

Bo oto:

  • będzie przecież możliwość transkrypcji (tylko dla sędziów, nie dla pełnomocników – o tym za chwilę),
  • program umożliwia przeskakiwanie w nagraniu do interesującego mnie momentu (dzieki adnotacjom sporządzanym przez protokolanta wiem, w którym momencie zeznaje świadek Iksiński, kiedy na pytanie pełnomocnika pozwanej odpowiada pani Kowalska, nie muszę więc odsłuchiwać 3-godzinnego nagrania w poszukiwaniu kilku kluczowych zdań),
  • na jednej rozprawie uda się przesłuchać większą ilość świadków – nie marnując czasu na przedyktowywanie do protokołu wypaczonych często w swej treści wypowiedzi,
  • nagranie zakończy się, gdy ostatnia osoba wyjdzie z sali – nie będzie więc sytuacji, gdy po rozprawie jeden z pełnomocników, który chciałby zostać „na słówko” z sędzią. 
  • nagranie jest niezmienialne, nie ma żadnych możliwości modyfikacji zapisu dźwięku i obrazu z rozprawy. Żadnych montaży, żadnych przeklejeń i wycięć. Reality show bez przerwy na reklamę.
  • pojawia się możliwość okazania na rozprawie dokumentu za pomocą kamery dokumentowej – fotografię przyniesioną przez świadka protokolant przykłada do kamery, a samo zdjęcie widzę później na nagraniu.
  • nagrywanie zmusi sędziów do rzetelnego przygotowania ustnego uzasadnienia – a to się przydaje.
  • rozprawa przebiegać będzie płynniej. Dzięki temu, że strony będą potem mogły zapoznać się z nagraniem, pełnomocnicy zaczną być wyjątkowo aktywni i zawsze dobrze przygotowani.

Właściwie, to po szkoleniu mogłam wymieniać i wymieniać zalety nowego rozwiązania. E-kscytacja e-protokołem jednak opadła, a ja znów zaczęłam widzieć niedogodności, jakie pojawią się w najbliższym czasie.

Bo czy na pewno czas rozprawy skróci się tak znacznie? Przy jednym świadku może o 10-15 minut. Za to słuchania później „eeee... że tak powiem yyy... hmmm” będzie na co najmniej godzinę, jeżeli dołożyć wypisanie najważniejszych wypowiedzi. Jeżeli chcemy dokonać prywatnej transkrypcji 1 godzina nagrania to podobno 4 godziny przepisywania.

A czas oczekiwania na opinie biegłego? Weźmy pierwszą z brzegu sprawę z budowlanki, a w aktach projekty, dzienniki budowy, jeden wykonawca – gaduła i dziesięciu podwykonawców. Każdy ma coś od siebie do dodania. Biegły chce się zapoznać z aktami – przyjeżdża do sądu (o ile udało mu się w miarę wcześniej znaleźć wolny termin w pokoiku z odtwarzaczem) – odsłuchuje dwie godziny, na pozostałe pięćdziesiąt umawia się na inny termin. Po miesiącu codziennego słuchowiska ma już mniej więcej pogląd na sprawę. Nareszcie może przystąpić do sporządzania opinii. Strony czekają, klienci się niecierpliwią, czas leci. A wszystko to dzięki kilku zaoszczędzonym przez brak dyktowania godzinom. 

I jeszcze – co jeśli sprzęt się popsuje? Przecież niemożliwe, by do każdej sali był przypisany jeden informatyk. Wystarczy więc źle naciśnięty przez protokolanta guzik i ... i możemy pół godziny poczekać na korytarzu, bo trzeba ściągnać pana Stasia z IT, a pan Stasiu pierwszy raz coś takiego na oczy widzi, więc zadzwoni po pana Wiesia, który po konsultacji z panem Zbyszkiem w końcu przywróci nagrywanie. Uff ...

O zakłóceniach w samym nagraniu nie wspomnę.

Nie można też zapomnieć o biednych (szczerze współczuję) sędziach – czy tak naprawdę da im coś jednorazowe odsłuchanie stu godzin? Przecież spory sądowe najczęściej wcale nie mają tak oczywistych rozwiązań i konieczne będzie wrócenie do jakiegoś fragmentu jeszcze, i jeszcze, i jeszcze... czy w takim wypadku termin do sporządzenia uzasadnienia na pewno zostanie zachowany? 

Co jeszcze – dlaczego, skoro to takie pomocne i ważne, dopiero za 2 lata doczekamy się nagrywania w sądach rejonowych, gdzie przeprowadza się wszelkie dowody. Co tak naprawdę ma być nagrywane w sądach apelacyjnych? Podsumowujące środki zaskarżenia wypowiedzi pełnomocników? Chyba tylko to... 

Przy apelowaniu w dużej sprawie pełnomocnikowi nie wystarczy dwóch tygodni na zapoznanie się z nagraniami, chyba że nic innego nie będzie robił.

Czy e-protokół występujący samodzielnie, a nie jako uzupełnieie protokołu pisemnego okaże się niewypałem? Trudno powiedzieć. Coś podpowiada mi, że wszystkich – pełnomocników i sędziów czeka jednak dużo więcej pracy niż do tej pory. Ale nic to, specom od informatyzacji daję jeszcze jedną szansę. Wszak mają pojawić się w całej Polsce portale dostępowe. Te pozwolą na dostęp do akt prowadzonej sprawy, zobaczyć w nich będzie można, czy sędzia już sporządził uzasadnienie, czy wydano jakieś zarządzenia, wreszcie, przejrzeć akta da się nie tylko we „własnym” sądzie, ale także w odległych o setki kilometrów. Koniec więc z poszukiwaniem aplikantów, którzy podejmą się przejrzenia akt.

Wreszcie – pojawić się mają portale orzeczeń (anonimizowanych), w których da się wyszukać wyroki sądów po słowach kluczowych, sygnaturach, a nawet nazwiskach sędziego (dowiemy się więc, jak zazwyczaj sędzia X orzeka w sprawach dotyczących praw autorskich, sprawdzimy, czy w mieście Y ubezpieczony w walce z ZUSem nie ma żadnych szans itd. itp).

Jeżeli więc te rozwiązania wypalą, gotowa jestem zapomnieć o wszystkich e-protokołowych rozterkach. Nie będzie to jednak takie proste ...

(kt)


Zespół
e-prawnik.pl

Skomentuj artykuł - Twoje zdanie jest ważne

Czy uważasz, że artykuł zawiera wszystkie istotne informacje? Czy jest coś, co powinniśmy uzupełnić? A może masz własne doświadczenia związane z tematem artykułu?


Masz inne pytanie do prawnika?

 

Komentarze

    Nie dodano jeszcze żadnego komentarza. Bądź pierwszy!!

Potrzebujesz pomocy prawnej?

Zapytaj prawnika