Prawnik po uzupełniających

Okazuje się, że prawnikiem można zostać nawet po … 2,5 roku studiów prawniczych. Studia magisterskie uzupełniające na kierunku prawo, można już ukończyć na Uniwersytecie Wrocławskim, Gdańskim czy w Szkole Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie. Prawnikiem może więc zostać osoba, która wcześniej zrobiła licencjat z czegokolwiek …

Ciekawe, czego prawnik może się nauczyć przez 2,5 roku studiów? Wiedza, jaką należy przyswoić na studiach prawniczych jest ogromna: prawo cywilne, karne, administracyjne, trzy procedury (cywilna, karna i administracyjna) to podstawy, rozłożone na 3-4 lata studiów. Nie wyobrażam sobie, co będzie wiedział student po 2,5 roku studiowania, biorąc pod uwagę, że ostatni rok to czas, w którym pisze się pracę magisterską.

Czy taki prawnik dostanie się na aplikację? Czy poradzi sobie na rynku? Czy rzeczywiście będzie rzetelnie wykonywał swój zawód, dbając o interesy swoich klientów? Oczywiście wszystko zależy od indywidualnych umiejętności studenta, może jednak być dość trudno. A może zamykać takim prawnikom dostęp do dalszego kształcenia – możliwość wykonywania zawodu doradcy prawnego czy startowania na aplikacje. Tylko czy nie prowadzi to do dyskryminacji i podziału na lepszego i gorszego absolwenta prawa.

Zastanawiające jest, czy organizujące takie kierunki uczelnie, pochyliły się nad problemem odnalezienia się na runku pracy absolwentów uzupełniających studiów prawniczych. Pewnie nie – bo czy ktokolwiek przejmuje się losem studentów po ich skończeniu? Często tworzone są takie kierunki, które wydają mi się absurdalne, z punktu widzenia możliwości zatrudnienia po ich ukończeniu. Mediteranistyka, retoryka stosowana, teksty kultury i animacja sieci, wiedza o teatrze (KUL  - nie żebym miał uraz, ale tak trafiło) – no cóż, po takich studiach może być ciężko – a może tylko mi się wydaje?

Nie jestem zwolennikiem 2,5 letniego prawa. Ciągle mam nieodparte wrażenie, że te nowe kierunki mają tylko zwiększyć dochody uczelni, bo domniemywam, że są czy też będą one odpłatne. Smutne, że nikt nie przejmuje się, co zrobi student po skoczeniu takich studiów – czy zasili szeregi bezrobotnych i zwiększy odsetek bezrobocia w kraju?

Być może już na etapie tworzenia kierunków należałoby się zastanowić, które z nich rzeczywiście zapewnią zatrudnienie i jakich specjalistów potrzebujemy na ryku pracy. Kierunki studiów nie powinny być tworzone dla zwiększenia dochodu uczelni i wyciągnięcia pieniędzy od studenta (czy też jego rodziców) lecz dla wykształcenia młodych ludzi, którzy po ich skończeniu będą mieli szanse na zatrudnienie i rozwój.

Czcze jednak me pisanie, bo i tak nikt do tego zapewne tak nie podejdzie  … Liczą się tylko pieniądze.

(pg)