Forum prawne

Uciążliwy sąsiad - grożący mieszkańcom, roszczący sobie prawa i zawłaszczający części wspólne - forum prawne

Dzień dobry, nie do końca wiem, do którego wątku zaliczyć ten temat.
Zwracam się do Państwa z pytaniem jak poradzić sobie z bardzo uciążliwym sąsiadem, zatruwającym życie wszystkim dookoła i ingerującym w prywatność innych mieszkańców? Poniżej opiszę jak wygląda sytuacja. Będę ogromnie wdzięczna za informację czy na takie zachowanie są jakieś paragrafy w prawie cywilny, karnym, mieszkaniowym lub innym, czy jest w sens zgłaszać osobno uciążliwe zachowania sąsiadki czy lepiej wspólnie z pozostałymi mieszkańcami lub jak można sobie z tym poradzić, do kogo ewentualnie się zgłosić z tym problemem.

Sprawa nieruchomości wygląda tak, że na jednej działce stoi kamienica oraz dom jednorodzinny, rozdzielone niedużym podwórkiem, do którego wchodzi się tylko i wyłącznie przez klatkę kamienicy. Poprzedni właściciel całej nieruchomości przy sprzedaży lokali podzielił części wspólne - klatkę schodową, piwnice oraz duży strych nad całością kamienicy na wszystkie sprzedawane lokale (w tym dom) procentowo, w zależności od metrażu lokalu/domu. Nie podzielił jednak podwórka, które było jednym wielkim wysypiskiem, na który właściciele lokali z kamienicy wysypywali gruz i inne odpadki budowlane po remontach. Podwórko ma długość 8m i szerokość 10m, czyli teoretycznie zgodnie z prawem budowlanym jest zachowana minimalna odległość między ścianami z oknami, z tym, że nie ma podziału działek między kamienicą, a domem.

Właścicielką niecałej połowy kamienicy jest pani Janina - starsza kobieta na emeryturze, która przez okres 10 lat stopniowo wykupowała lokale pod wynajem, a sama mieszkała za granicą. Przyjeżdżała kilka razy do roku. Za jej nieruchomości odpowiadała jej córka, która mieszkała z wnuczką w jednym z mieszkań. Do tej pory nie było problemów w stosunkach sąsiedzkich, nikt nie robił awantur, problemów, nie wzywał policji, wszyscy się dogadywali. Moja mama jest właścicielką tego domu w podwórku. Przez kilka lat sama sprzątała i wywoziła to, co zostawili pozostali właściciele (nie poczuwali się do sprzątnięcia wysypiska, które urządzili) i doprowadziła podwórko do użytku. Zasadziła rośliny, dbała o drzewa i trawnik, postawiła pod własnym oknem stolik i kresła ogrodowe. Pod jej nieobecność sąsiedzi urządzali sobie grille pod oknami domu korzystając z jej mebli i sprzętu, bo uważali, że to wspólne. Po tym, jak wielokrotnie zwracaliśmy im uwagę, sąsiadka przyjechała do Polski i zażądała, żeby mama w przeciągu doby oddała połowę podwórka, bo oni też chcą urządzić sobie miejsce spotkań skoro jest tu tak ładnie. Z uwagi na to że nie było prawnie podzielone mama wykopała swoje rośliny i zabrała to co było jej. Wtedy bez zgody i pod nieobecność pozostałych mieszkańców pani Janina wycięła z posesji dwa drzewa, w poprzek działki posadziła ogromne krzewy zabierające światło w domu, a pod oknami mieszkania-sutereny sąsiadów rozstawiła namiot z krzesłami, stołem i grillem. Sąsiedzi wtedy nie zaprotestowali.
Dwa lata temu pani Janina wróciła zza granicy i zamieszkała w jednym z mieszkań. Od tej pory zatruwa życie wszystkim. Zaczynając od wtrącania się w życie i sprawy prywatne mieszkańców po zawłaszczanie sobie części wspólnych. Wielokrotnie stała pod drzwiami sąsiadów w kamienicy, podsłuchując co się u nich dzieje, gdy mieli gości - obserwowałyśmy to z mamą, zgłaszałyśmy sąsiadom, toczyli awantury o ingerowanie w prywatność. Sąsiadka wyzywa wszystkich w bardzo niecenzuralny sposób, nie przejmując się czy jest to dziecko czy dorosły. Raz podniosła na mnie łopatę grożąc, że doigram się za to, że tu jestem ze swoimi psami. Gdy tylko ktoś wchodzi na klatkę - nie ważne czy jest to listonosz, kurier, gość do któregoś z sąsiadów, hydraulik czy ktokolwiek inny, zbiega ze swojego piętra i krzykiem pyta do kogo ta osoba idzie. Od wiosny do jesieni nie zamyka drzwi do domu, by móc szybko wybiec i kontrolować kto wchodzi na klatkę i co dzieje się na podwórku. Kilka razy wyrzuciła z klatki monterów i serwisantów, których wzywali inni mieszkańcy tłumacząc, że ona nie wyraża zgody, aby ktoś obcy chodził po "jej" klatce. Gdy moja mama zmieniała ogrzewanie na gaz i geodeci z projektantem obmierzali działkę, sąsiadka poszła na policje zgłosić, że ktoś bezprawnie wkroczył na jej teren. Wszyscy mieszkańcy wyrazili zgodę na przyłączenie do istniejącego gazu, włącznie z panią Janiną, którą musiała przekonać do tego córka. Wtedy też założyli wspólnotę mieszkaniową, ale pani Janina nie jest w zarządzie. Po tym, jak mama dostała zgodę z miasta na budowę instalacji gazowej sąsiadka zgłosiła na policję, że jednak nie wyraża zgody na to, że jest pewna, że monterzy robią to niezgodnie z projektem i prawem, a ona boi się o swoje życie i prosi, by policja dała jej wgląd w projekt. Nie przyjęto jej zgłoszenia, za to dzielnicowy wydzwaniał pytać mieszkańców, czy w nieruchomości jest jakiś konflikt między sąsiadami, bo sąsiadka co chwilę składa donosy. Okazało się też, że złożyła donos, że mieszkańcy trzaskają drzwiami do klatki i niszczą w ten sposób "jej" własność. Drzwi trzaskają po tym, jak bez zgody zmieniła zamek, który bez przerwy się zacina i albo nie domyka drzwi albo nie da się ich otworzyć. Dodatkowo dała klucze tylko lokatorom swoich wynajmowanych mieszkań, reszta musiała pożyczyć i dorobić. Podejrzewamy, że żadne z mieszkań nie jest zgłoszone jako lokal przeznaczony do wynajmu. Sprzątając wspólne, otwarte piwnice, bez niczyjej zgody wyrzuciła rzeczy należące do innych mieszkańców i zamknęła je na klucz tłumacząc, że to jej. W tym samym czasie posądziła moją mamę o kradzież starych donic i łopat z jej zamkniętej piwnicy, do której tylko ona miała klucze. To samo zrobiła z całym strychem - założyła ogromną kłódkę i powiedziała, że nikt jej się tam nie będzie kręcił, a są tam rzeczy zarówno mojej mamy jak i sąsiadów. Po zakmnięciu jedynych pomieszczeń wspólnych straszyła, że jak sąsiedzi zostawią na korytarzu rowery, wózki czy choćby buty to wyrzuci wszystko przed klatkę, bo jej przeszkadzają. Wielokrotnie groziła sąsiadom ze swojego piętra, że jeśli będą chodzić po "jej" klatce schodowej po 22 to "się doigrają". Takie same pogróżki stosowała w kierunku mojej mamy i mnie, gdy nasze psy szczeknęły na nią w ciągu dnia. Przeszkadzało jej, że psy chodzą po "jej posesji" więc aby nie robiła awantur, mama założyła niski płotek przy wejściu do domu, aby psy mogły wyjść przed dom nie chodząc po całości podwórka. Kilka razy złapałam ją na tym, że podchodzi do płotu i albo w niego kopie albo rzuca czymś w psy krzycząc na nie. Po zwróceniu jej uwagi, że właśnie dlatego psy są w stosunku do niej agresywne usłyszałam obelgi oraz pogróżkę, że jak nie będziemy widzieć to ona w końcu otworzy drzwi od kamienicy i już nigdy psów nie zobaczymy. Upomniałam ją, że następnym razem jak tylko ją zobaczę włączam kamerę i następne pogróżki zgłoszę na policję. Na kilka miesięcy (jesienno-zimowych) odczepiła się od psów, ale wraz z wiosną od nowa zaczyna wojnę o "jej" podwórko. W poprzednim roku mama oraz sąsiedzi byli tak zmęczeni jej zachowaniem i ciągłą walką, że planowali założyć monitoring, żeby mieć dowody na to co sąsiadka wyprawia. W dniu dzisiejszym sąsiadka rozkopała pod oknami mamy jej kwiaty i zasadziła krzewy, mówiąc, że to wszystko wspólne i ona będzie sobie robiła co jej się podoba. Mama ze łzami w oczach zadzwoniła do córki pani Janiny ze skargą, że jej matka znów rządzi całą nieruchomścią jak jej się podoba, nie robi sobie nic ze zdania pozostałych mieszkańców, na co pani Janina odpowiedziała córce, że "posadziła je po swojej stronie". Dodam, że poziom podłogi w domu znajduje się niżej niż teren działki, więc sąsiedzi stojący na podwórku dosłownie widzą jakie mama ma dywany. Sąsiadka nie szanuje prywatności nikogo z mieszkańców, grozi, robi awantury, wzywa policję, zgłasza mieszkańców za każdy możliwy powód.

Nie wiemy co z tym zrobić, większość boi się zgłosić sprawę na policję, bo sąsiadka nie daje nikomu żyć. Mama i sąsiedzi nie mają już siły, mama boi się wyjśc pod własny dom by nie rozpoczęła się kolejna awantura o "powietrze".
Będę niezmiernie wdzięczna za każdą odpowiedź i poradę gdzie szukać pomocy na rozwiązanie tego ciągnącego się konfliktu.

Z poważaniem,
Aleksandra S., Lublin

Nie ma jeszcze odpowiedzi w temacie: Uciążliwy sąsiad - grożący mieszkańcom, roszczący sobie prawa i zawłaszczający części wspólne

DODAJ POST W TEMACIE

Aby odpowiadać na forum musisz się zalogować!

Masz inne pytanie do prawnika?

Potrzebujesz pomocy prawnej?

Zapytaj prawnika