Naliczenie kary przez bibliotekę a przedawnienie - forum prawne
Witam,
dzisiaj do mojego dawnego miejsca zameldowania, na stare nazwisko, listonosz przyniósł list z biblioteki o zaleganie z kwotą 17 zł za nieterminowe oddawanie książek z 2008 r. Książki mam wszystkie oddane. W 2008 r przed moim wyjazdem na stałe do innego miasta oddając książki nikt mnie nie poinformował ani ustnie ani listownie o zaleganiu z kwota 17 zł, dopiero sobie teraz o tym przypomnieli. To ,że mają bałagan nie znaczy że po takim czasie muszę teraz to zapłacić. Według mnie sprawa się przedawniła ponadto od 2008 r. nie dostałam żadnych upomnień i ponagleń :/Sprawę chciałam wyjaśnić dzwoniąc nawet do samej Pani dyrektor ale ona wmawia mi ,że na pewno ktoś mi o tym mówił co jest nieprawdą , chętnie chciała podać nr konta do wpłaty, powiedziała że jak nie zapłacę to zajmie się tym firma windykacyjna...
Jak mogę rozwiązać sprawę, a może sprawa się już przedawniła?Czy znacie na to jakiś artykuł, paragraf itp.?
z góry dzięki za odpowiedź i pozdrawiam
Odpowiedzi w temacie: Naliczenie kary przez bibliotekę a przedawnienie (2)
Roszczenia z tytuły wypożyczenia książek i ich nieterminowego zwrotu przedawniają się po upływie 10 lat od daty wymagalności ( w tym przypadku od terminu zwrotu książek, czyli np miesiąc od wypożyczenia). To, że kary będą naliczane na pewno jest zapisane w regulaminie biblioteki, z którym miała Pani obowiązek zapoznać się przy zapisywaniu do danej biblioteki. I nie jest obowiązkiem biblioteki raz w miesiącu o tym Pani przypominać, a to Pani powinna pamiętać o terminowym zwrocie książek i zapłaceniu ewentualnej kary za ich przetrzymanie.
? skoro odsetki od kary umownej ? (czy podpisywał ktoś umowę z domem publicznym na B? czyli biblioteką?) naliczane są okresowe bo inaczej być nie moze to na jakiej podstawie umorzenie po 10 a nie 3 latach?
Jeżeli książka warta jest np. 30 zł to skąd kara np. 300 zł tym bardziej , ze wspomniany dom pub... nie prowadzi działalności gospodarczej... polskie prawo jest rodem z ZSRR i do dzisiaj niczym się nie różni od kołchozu a wszystko po to aby ludzi TRZYMAĆ W SZACHU I GNĘBIĆ. Ja osobiście nigdy nie przetrzymywałem książek z B. ale żądanie opłaty w wysokości kilkuset a nawet kuilku tysięcy % wartości przedmiotu sporu to nie jest zwykła lichwa ale to inne słowo. nie na litere B ale na "K"! I nie piszcie mi tu o efekcie wychowawczym...
DODAJ POST W TEMACIE
Aby odpowiadać na forum musisz się zalogować!
Masz inne pytanie do prawnika?