Mandat w tramwaju, Łódź - forum prawne

Witam.
Zdarzyła mi się dziś nieprzyjemna sytuacja. Otóż w jednym z łódzkich tramwajów była kontrola biletów, ja jednak miałam problem ze znalezieniem swojego (dosyć długo czekałam na tramwaj i włożyłam go do kieszeni). Przeszukałam całą torbę, kontrola nadal trwała, aż w końcu przypomniało mi się gdzie schowałam bilet. Kiedy już chciałam go skasować kontroler szarpnął mnie, złapał za rękę i powiedział "teraz to już za późno" i nie dał mi skasować biletu!
Mandat opiewa na 70zł, może i nie dużo, ale jestem studentką bez dochodów, mieszkam tylko z tatą i siostrą, tata jest na rencie, a ja dojeżdżam do łodzi na studia ponad 30km- więc dla mnie 70zł to JEST dużo. Dodam, że moja siostra również studiuje w Łodzi i także codziennie dojeżdża.
Kiedy próbowałam wytłumaczyć kontrolerowi, że po prostu szukałam biletu on zarzucił mi, że zaczęłam go szukać dopiero wtedy, kiedy uslyszałam "kontrola biletów" z ust jego koleżanki, co jest niedorzeczne, bo miałam na uszach słuchawki i nie słyszałam nic co się wokół mnie dzieje, co mu zresztą udowodniłam, ale zbył mnie wzruszeniem ramion.
Pani kontroler powiedziała, że mogę poprosić o rozłożenie mandatu na raty (w ciągu 7 dni, po tym terminie mandat wzrasta do 100zl), ja jednak chciałabym dowiedzieć się czy jest możliwość umorzenia go ze względu na sytuację materialną? Nie mogę udowodnić, że szukałam biletu (no bo jak? w tramwaju nie ma kamer), nie jechałam z nikim znajomym...
Czy na "wizytę" powinnam wziąć ze sobą jakieś dokumenty? Nie chciałabym martwić taty (niedawno przebył stan przedzawałowy) i tłumaczyć mu po co mi jego zaświadczenie o zarobkach, ale może legitymacja rencisty się przyda? A legitymacja studencka siostry?
Może to co piszę jest głupie, przepraszam, ale w tym temacie jestem zielona, pierwszy raz mam taką sytuację.

Bardzo proszę o pomoc!

Z góry dziękuję za wszystkie odpowiedzi,

pozdrawiam.