współwłasność domu - z rodziną to najlepiej na zdjęciu...

Witam Postaram się krótko opisać sytuację: Kilka lat temu mój ojciec przepisał dom wraz z działką za mnie i mojego brata (po połowie) a sobie i mamie ustanowił wieczyste użytkowanie. Mieszkam w domu z rodzicami, bratem i jego żoną - i tu jest właśnie pies pogrzebany. Od pewnego czasu mojemu bratu zaczyna się wydawać ( przy bardzo dużym wsparciu "lepszej" połowy), że jest panem na włościach i za bardzo się w tą rolę wczuwa. Wydaje mu się, że wszystko jest jego i tak trwa w tym przekonaniu - przejmuje sobie po kolei pomieszczenia w domu nie pytając o zgodę mnie ani nikogo w domu. Ja mam swój pokój, rodzice też, oni też a reszta miała być do użytku wszystkich. Ale im to za mało chociaż nawet nie mają dzieci - nie chce wdawać się w konflikty zwłaszcza że żadne argumenty do niego nie trafiają (zaraz się awanturuje) a jego "lepsza" połowa tylko drąży - słowa nie powie tylko buntuje brata. Mnie nie zależy na tym, żeby rządzić tylko chce aby było sprawiedliwie. Nie mają żadnych obowiązków, nie mają dzieci, mama zawsze za nimi sprzątała, gotowała itp. ale postanowiła się zbuntować i synowej się brak wygód nie spodobał więc pierze mózg bratu. Ja nie zarabiam dużo, utrzymuję siebie, rodziców, studiuję i płacę większość opłat związanych z utrzymaniem domu. Oni mają tylko wodę i gaz które zużywają w bardzo dużych ilościach i jeszcze im źle. Ale wracając do tematu - boję się, że jeszcze bardziej bratu odbije i chciałbym wiedzieć na czym stoję - czy jego "lepsza" połowa ma jakieś formalne prawa do domu oprócz tego że jest zameldowana (dom był przepisany kiedy byli małżeństwem) ? Jaki mogę mieć wpływ na decydowanie co jest czyje skoro jest w połowie moje i brata ? Dodatkowo brat wziął kredyt pod hipotekę - ja nie mogłem bo mam nieuregulowany stosunek do służby wojskowej. Co w takiej sytuacji zrobić aby ostudzić "przywódcze" zapędy małżonków ? Z góry dziękuję wszystkim za pomoc.