Forum prawne

Nie chcę rozwodu - forum prawne

Mój mąż wyprowadzil sie odemnie z powodu malego nieporozumienia na poczatku listopada2006(do swoich rodziców)Jesteśmy malzenstwem od 10lat mamy syna 9lat.W lutym 2007 przeprowadził sie do warszawy i wynaja mieszkanie z 2 lokatorkami(1 kolezanka z pracy) Przez cały ten czas odwiedza nas przynajmniej raz w tygodniu czasem zostawał na noce spalismu razem, wygladalo to tak jak dotychczas tylko ze maz bywal zadziej w domu.30 czerwca powiedzial mi ze chce rozwodu, powiedzial ze cos sie wypaliło i ze chcialby sprobowac z 1 ze wspollokatorek(kolezanka z pracy)Ja bardzo kocham swojego meza i dalabym wszystko zeby wrocil, nie zgadzam się na rozwód. Czy da sie cos zrobic, czy sad ozeknie jednak rozwód???

Odpowiedzi w temacie: Nie chcę rozwodu (54)

Powiedz na pierwszej rozprawie tzw. pojednawczej, że kochasz męża i nie chcesz rozwodu.Jednak gdy mąż nie zmieni zdania, to sąd zdecyduje czy dać Wam jeszcze jedną szansę, czy rozwiąże małżeństwo. Jeżeli mąż przyznał się Tobie do zdrady i mieszka z inną kobietą , to przemyśl wariant z rozwodem z jego winy. I jeżeli to on wniesie o rozwód to jako osoba winna rozkładu małżeństwa może go nie otrzymać ! Czekają cię trudne chwile, powodzenia. Ale nie można kochać za dwoje !

Mąż wyprowadzil sie niby z mojej winy. Nie odrazu chcial byc z nia dopiero poczuli cos do siebie w czerwcu, jeszcze niby nie sa razem bo najpierw chca rozwod jeszcze nie spali ze sobą(ona jest dziewicą).Ja i maz mielismy zostac przyjaciolmi, ale ona sie nie zgadza bo juz nie wiezy w przyjazn miedzy kobieta a meszczezna.Ale ja go kocham bardzo i nie moge bez niego zyc!!!

Coś za bardzo konfabulujesz. Co ma oznaczać zwrot "niby z mojej winy". To była tak naprawdę twoja wina, czy nie. A'propos dziewictwa tej koleżanki z pracy - a skąd masz taką pewność? Sprawdzałaś? Przecież robią z ciebie idiotkę, a ty naiwna też udajesz głupią, bo albo ci tak wygodniej, albo po prostu boisz się prawdy. Raczej nie masz żadnych szans na uratowanie małżeństwa metodą, którą wybrałaś. Spróbuj przemyśleć jeszcze raz wszystko - pozwalasz chłopu, żeby w jednym mieszkaniu mieszkał z obcą babą, Nie drażni cię, że to ona robi mu kanapki do pracy, może pierze jego skarpetki. Po prostu już dawno zajęła twoje miejsce, a ty jej na to po prostu pozwoliłaś. Masz dwie drogi - płaszczyć się, robić sceny i w końcu dać się znienawidzić, bo narzucanie się zawsze kończy się niedobrze, albo pogodzić się ze swoją sytuacją. Jest jeszcze trzecie wyjście - aktywnie zacząć od nowa walczyć o miłość męża, tylko jeśli ty prezentujesz taką uległość, jaką tu widzimy, to czy cię na to jeszcze stać? Bardzo chciałbym się mylić, ale obawiam się, że chyba nie.

tak naprawde to wila lezy po srodku.Może i jestem głupia.A jezeli chodzi o pranie to ja je robilam.Odwiedzałam go niejednokrotnie w jego mieszkaniu i ja tez widzialam.Woziłam syna do tego mieszkania bo ona uczyla go angielskiego, syn bardzo lubil sie z nia uczyc.

Witaj, nie jesteś głupia poprostu masz nadzieje, że twoje małżeństwo przetrwa. Jeśli twój mąż wniesie pozew i dowiedzie, że w waszym małżeństwie nastąpił rozkład pożycia, stanowczo oświadczy, że cię nie kocha i nie widzi możliwości naprawy waszego związku, brak twojej zgody nie będzie miał większego znaczenia. Może to najwyżej rozwód opóźnić. Wyznanie miłości jednej ze stron nie ma na ogół dla sądu znaczenia. Wystarczy, że wygasły uczucia jednego z małżonków. Pamiętaj, że sprawa rozwodowa może się odbyć mimo nieobecności jednej ze stron. Uważam zatem, że nie ma sensu przeciąganie sprawy i nie wyrażanie zgody na rozwód napewno masz swój honor twoja ewentualna złośliwość w stosunku do męża spowoduje, że cię znienawidzi. Pozdrawiam przemyśl to na spokojnie i bez emocji. Osobiście nie wierzę, że twój mąż nie jest z tamta kobietą. Mówiąc ci takie rzeczy chcą tylko żeby nie pogorszyć swojej sytuacji ponieważ gdyby porzucił rodzinę dla innej kobiety mogłabyś zażądać rozwodu z orzeczeniem o jego winie.Pozdrawiam

Możesz wnieść pozew o separacje i to opóźni rozwód. Ja na Twoim miejscu przyparłabym faceta do muru, spędziła z nim noc i już nie będzie mowy o całkowitym rozkładzie małżeństwa. Spędzaj z nim czas, jedz wspólnie posiłki, wyjedź z nim i dzieckiem na zakupy i znajdź świadków,że się spotykacie. Sąd nie da rozwodu , bo nie stwierdzi rozkładu małżeństwa.

mylisz sie- nie musi dojsc do rozwodu i zaden sąd silą jej nie rozwiedzie. ma prawo sie ,nie podpisac pod rozwodem.jesli wbrew sobie sie na to zgodzi to jej w zyciu wcale nie bedzie potem lzej- jej prawa tez sie liczą i powinna sie kierowac nie tym czego on chce tylko tym czeego ona by chciala. jesli nie chce -to nie. To on ma problem bo wcale nie jest powiedziane ze nastepna bedzie tak wyrozumiala jak zona....
a te nowe zauroczenia strasznie traca na sile zaraz po tych szybkich rozwodach- czesto jest to chec odegrania sie na zonie-meżu a potem okazuje sie ze druga drugi wcale nie lepszy i tez ma,,, dziury w skarpetkach,, warto dac sobie czas i po obu stronach swobode wyboru.razem sie zgadzaliscie na slub i razem musicie sie podpisac pod rozwodem DOBROWOLNIE.

I CO TO DA ZE NIEZGODZISZ SIE NA ROZWÓD,SĄD NIE NAKAZE MEZOWI ABY Z TOBA MIESZKAŁ-ON I TAK ZROBI SWOJE /WYSTARCZY ZE ZŁOZY SPRAWE O SEPERACJE.DZIWIE SIE ZE POZWOLIŁAS NA TO ABY MAZ SIE WYPROWADZIL-JAK TWIERDZISZ Z MAŁEGO NIEPOROZUMIENIA.WIEDZIAŁAS TYMBARDZIEJ ZE ZAMIESZKAŁ Z KOLEZANKA Z PRACY.DLA MNIE MAŁE NIEPOROZUMIENIE TO [CZEGOS NIEDOPILNOWAC]WINA TKWI PO OBU STRONACH.TRZEBA KUC ZELAZO PUKI GORACE-A NIE DOPIERO KIEDY PO FAKCIE DOWIECIE SIE ZE MAZ MA KOCHANKE.JAK MOZNA ZMUSIC MEZA ABY JADŁ Z NIA WSPULNE POSILKI -ABY CHODZIŁ Z NIA NA SPACER-I SZUKAC LUDZI ABY POSZLI JEJ ZA SWIADKA ZE PRZEBYWA U NIEJ ,NIESTETY JEZELI WYNAJMUJE MIESZKANIE I JEST TAM ZAMELDOWANY -TO MA PRAWO PRZEBYWAC U SWEJ ZONY -ACZKOLWIEK STWIERDZI ZE ODWIEDZA DZIECKO.KTO JEST TERAZ TAKI CHETNY KTÓRY PUJDZIE ZA SWIADKA -ZE WIDUJE ICH RAZEM NA ZAKUPACH LUB PRZYCHODZI DO JEJ MIESZKANIA,NIEROSMIESZAJCIE MNIE -TAKA PUJDZIE KTÓRA JEJ MAZ ZROBIŁ JEJ TO SAMO ABY POMSCIC SIE NA CUDZYM MEZU BO NA SWOIM NIE DAŁA RADY.WIEDZIAŁAS OD POCZATKU ZE COS NIE TAK JEST JAKBYM KOCHAŁA MEZA TAK BARDZO TO NIE POZWOLIŁABYM ABY ODSZEDŁ.

Ruda ale gadasz bzdety.po co Ci facet który Cie nie kocha????chyba po to żeby mu służyć.śmieszy mnie gadanie takie.Ona ma sie poniżać???ale prawda jest taka że jeżeli on jest winny rozpadu małżeństwa to nie może sie ubiegać o rozwód.A jej nikt nie zmusi do rozwodu jeżeli ona nie chce.

przedewszystkim nastka przeczytaj od gory do dołu posty a potem napisz co sadzisz-kto mówi o tym ze ona ma sie ponizac .pisze ze nie zgodzi sie na rozwod-jestes smieszna -wchodza na sprawe i [ona mówi ja go kocham i nie chce rozwodu a sedzina nakazuje --pan musi mieszkac z zona]Pisze [co ci to da ze nie zgodzisz sie na rozwód]on zrobi i tak swoje.To górne posty wymyslaja co ma zrobic aby go zatrzymac przy sobie,Chce odejsc to niech odejdzie nic nie zrobi.Nikt nie odchodzi od drugiej osoby z błachej sprawy-kazdy broni sam siebie-tak jak pisalam w innym poscie narobia bałaganu w zyciu bo sa pewni on nie odejdzie bo jest zonaty i ma dzieci.WIeszacie psy swieze mieso -wyzywane sa sukami-która kobieta na tej stronie jest winna rozpadu swego małzenstwa zadna -Bo to anioły-dbacie gotujecie cerujecie dziurawe skarpety-nie rosmieszajcie mnie-daje glowe ze nie umiecie cerowac skarpet.Dlatego pisze kuj zelazo puki gorace -zaczynacie biadolic jak dowiecie sie ostatnie ze wasz maz ma inna.Milosc trzeba pielegnowac -.gdybyscie o siebie zadbali nie chodzili w tłustych włosach-od czasu do czasu romantyczna kolacja z mezem -dobre slowo nie wieze aby poszedł do innej.Jestem kobieta i wiem cos na ten temat nikt mnie nie przekona ze jest inaczej-BYLAM W PODOBNEJ SYTUACJI --ALE URATOWALAM NASZ ZWIAZEK] nie byłam ostatnia -bo widziałam ze jest cos nie tak.

wiesz co chyba ty miałaś te tłuste włosy skoro sie spostrzegłaś i ratowałaś związek.dlaczego sądzisz że w innym związku jest tak jak w twoim.skoro to ty ratowałaś związek znaczy że ty zaniedbałaś siebie i męża.

AKURAT ZAWOŁAŁAM DO TWOJEJ WYPOWIEDZI MOJEGO MEZA ABY SOBIE POCZYTAŁ CO PISZESZ.JEZELI CZYTASZ TO CZYTAJ DOKŁADNIE .WIDOCZNIE TRAFILAM W SEDNO DO TWOJEJ SPRAWY NIE CHE MI SIE Z TOBA PISAC.NIE POTRAFISZ NAWET ODCZYTAC DOKLADNIE -ALE ZATEM POTRAFISZ DOKLADNIE OCZERNIAC.A DLACZEGO RATOWALAM ZWIAZEK TO NIE Z POWODU TEGO ZE MIALAM TLUSTE WŁOSY- ALE ZE MIAŁAM TAKA DOBRA KOLEZANKE JAK TY PODZEGACZA

mylisz się kochana.ja jestem 12 lat po ślubie i nigdy nie musieliśmyratować małżeństwa!!!!

no to bardzo sie ciesze ze jestes 12 lat po slubie bo ja o wiele dluzej od ciebie-zycze ci szczescia i wytrwania w tym zwiazku

dzięki.wiem że będzie super na zawsze.kochamy sie i to uczucie nie gasło i nie gaśnie i nie pozwolimy razem aby tak sie stało.

Witam,
Kiedyś też byłam tak bardzo pewna siebie i wiesz co?... Mój mąż zostawił mnie i dwoje dzieci po dwunastu latach małżeństwa dla dwudziestoletniej panienki bo jak stwierdził: przeraża go szara rzeczywistość i to że musi iść w szeregu jak każdy, i chce spróbować żyć inaczej, (obiedy i wyprasowane koszule to jeszcze nie wszystko, a tak w ogóle to mnie jeszcze kocha i nigdy nie przestał kochać tylko nie umie ze mną żyć w tej chwili, albo stwierdził że jednak był szczęśliwy przez te dwanaście lat ale teraz czuje się wypalony itd...) więc .. nigdy nie wiesz co cię w życiu czeka. Postaraj się aby cię nie zgubiła pycha i zbytnia pewność siebie.
Pozdrawiam i życzę powodzenia

M,asz racje moja kumpela miała superowe życie i mąż ją zostawił z 2 dzieci z ktorych jedno miało 2 mies dla starej baby.On nazywa sie Zbigniew Heryk i jest tchorzem.3 lata im nie płaci i niema odwago sie pokazać własnym dzieciom.

Witam , staram się zrozumieć co będzie dla nas obojga najlepsze. Byliśmy szczęśliwym małżeństwem przez jakieś 14 lat. Dobra praca się skończyła i zaczęły się problemy. Wyjechałem do Anglii , byłem tam dwa lata i zarabiałem , wysyłałem pieniądze. Wynająłem mieszkanie , ściągnąłem rodzinę... i straciliśmy córkę. To nasza straszna tragedia. Przed zdarzeniem byliśmy chyba najbardziej szczęśliwi w naszym związku , odnawialiśmy , budowaliśmy związek od nowa. Po jej wyjeździe do mnie jej ojciec sprzedał mieszkanie , w którym mieszkaliśmy. Po powrocie do kraju zamieszkaliśmy w domu , który był jego własnością. Szukałem pracy ale się do niej nie nadawałem. Musiałem wrócić do Anglii załatwiać formalności , papierki tam to trwa , byłem 3 miesiące. Wróciłem znalazłem jedną pracę ... na 6 tygodni , drugą na 3 tygodnie , teraz jestem w trzeciej pracy i chyba jest dobrze. Niestety ... dwa miesiące temu żona powiedziała mi nie kocham Ciebie wnoszę o rozwód. Staram się nie walczyć nie roztrząsać pozostać w przyjaźni ale to rudne. Chcę się zgodzić na rozwód bo zależy mi na jej i syna szczęściu i spokoju. Rozmowa z Żoną jest prawie niemożliwa. Zbliżają się święta. Czy powinienem uciąć ten ból po obu stronach , wyprowadzić się ułożyć sobie życie i liczyć , że kiedyś będziemy znowu razem ? jak powinienem się właściwie zachować ? Jakie jest wasze zdanie?

wiesz co - zanim c oś napiszesz sprawdź w słowniku bo to co piszesz to upokorzenie Polaka! tyle błędów ortograficznyych!!! A o samej treści nie wspomnę. Nie ma tu podparcia prawnego.

Ortografia jest w tym wszystkim dla Ciebie najważniejsza ? za dużo wypiłaś ? wiesz gdzie jesteś i o czym piszę ? interesują mnie odczucia i jakaś pozytywna wskazówka a nie opryskliwe uwagi dotyczące ortografii na poziomie smarkuli.

Zgodzę się na rozwód bez orzekania o winie , stracę żonę ale nie stracę z nią kontaktu będę robił dobre rzeczy jak dotąd , co ona zauważyła i co jej odpowiada. Nie wszystko stracone. Jeżeli mamy ze sobą kontakt i się szanujemy będzie dobrze, tylko muszę uporządkować swoje życie. Dla siebie , syna i dla Niej. Zawsze będę Ją Kochał. Może kiedyś będziemy sobie bardziej bliscy , jak wcześniej. Będę o to delikatnie zabiegał żeby nie być nachalnym lub niedelikatnym.

Mój mąż chce odejść. Teraz już na zawsze, a moje serce pęka, po raz trzeci albo nawet czwarty. Po 15 latach małżeństwa ( 2 dzieci ). 1,5 roku temu poznał kobietę (mężatkę), pracują w jednej firmie. Mieliśmy wtedy trudny okres, mąż stracił dla niej głowę. Romans - przygoda trwała 2 miesiące nim się dowiedziałam. Wyprowadził się, bo nie mogłam tego znieść. Skrucha i chęć powrotu sprawiły, że wybaczyłam. Po dwóch miesiącach dowiedziałam się, że to wróciło i mąż tym razem sam zdecydował, że odchodzi. Przeżyłam piekło. Potwierdził że się spotykają. Zostałam sama. Widywaliśmy się dość często, mamy dzieci, sprawy finansowe itd. Wytrzymał beze mnie dwa miesiące i - zapragnął wrócić. Przekonywał, że mnie kocha i że z nią to był błąd bo tęsknił za mną, za dziećmi. Przysięgał, że chce wszystko naprawić, błagał o szansę. Znów się zgodziłam bo go kocham, miał wócić pod warunkiem, że albo on się zwolni albo ona. Chciałam tylko by się od niej odciął, bym mogła jeszcze mu zaufać, żyć spokojniej. Niestety to nie było łatwe, mijał miesiąc, dwa, emocje opadały, nadal nie mieszkaliśmy razem, on się powoli ode mnie oddalał. minęło znów 2 miesiące. Niestety ONA kłuła żelazo puki gorące i przeciągnęła go znów na swoją stronę. I odszedł, choć nawet nie zdążył wrócić. Walczyłam ale on był ślepy. Poddałam się. Ona odeszła od męża i zamieszkali razem. Dwa miesiące, tyle ze sobą wytrzymali! Niby kazał się jej spakować. My mieliśmy dobry kontakt, nie mogłam go znienawidzieć. Dlatego odważył się znów spróbować. Na dobre. Uwieżyłam, miałam dość półrocznej rozłąki i pozwoliłam mu wrócić. Jesteśmy razem od dwóch miesięcy, ale od miesiąca zaczęło się coś psuć. Nie wytrzymaliśmy tej próby, on nie wytrzymał. Stwierdził, że nam się nie uda. Wie, że to jego wina, ale że ja też mu nie pomagałam. Teraz chce odejść na dobre by mnie uszczęśliwić bo się tylko męczymy i nie poradzimy sobie z tym. Chce rozwodu z własnej winy. A ja? walczę już tydzień bo nie mogę się z tym pogodzić!!! Chcę się zmienić, pomóc mu, nam bo to pewnie też trochę moja wina. Teraz ja proszę o szansę, jedyną, on prosił o nią trzy razy. Nie wytrzymuję tego psychicznie, tej bezradności, że nie mogę go przekonać, że jeszcze będzie dobrze. Nie chcę kąśliwych uwag, jak w poprzednich wypowiedziach, chcę by ktoś mi powiedział co mam robić? Czy jestem naiwna myśląc, że nam się uda?

Życzę Ci powodzenia....chociaz niestety nic z tego nie będzie ,zdrada męża nigdy w Tobie nie umrze i zawsze będziesz ją paniętać.....Przeżyłam to samo i choć minęło 8 lat,choć go nie widziałam przez ten okres cały czas czuję to upokorzenie....Najgorsze w tym wszystkim ,że takie jak My nie potrafią CHYBA żyć normalnie ,albo zwyczajnie życie im na to nie pozwala......Może i jest szansa na nową miłośc,ale co z tego skoro nie mogę zaufac tak do końca.....

Widzisz, ja chcę szansy ale na tę miłość, nie na nową, inną. Mam w sobie tyle determinacji, by jeszcze wziąć się w garść i zapomnieć, być dla niego dobra, ale on w to nie wierzy. Tak sobie myślę, że gdyby mnie naprawdę kochał (jak mówił), to dałby nam szansę. Boję się że za tym wszystkim znowu kryje się ta sama kobieta. On zaprzecza, ale zachowuje się dokładnie jak ostatnim razem. Ostatnia próba: Po jego nockach spędzę z nim noc, której nie zapomni. Zawsze nam było dobrze w łóżku, choć on twierdził, że rzadko. Jeśli po tym nadal mnie odtrąci będę wiedziała, że dłużej nie można się nakręcać, łudzić i upokarzać, wtedy stwierdzę, że NIE WARTO. Pogodzę się z rozstaniem, choć moje serce nigdy się nie pogodzi.

Słyszałam, że to co się teraz dzieje to "toksyczna miłość". Obawiam się, czy to nie jest czasem prawda.

Klaudia,ja też chciałam tamtej miłości!!!!!!Myślisz ,że nie walczyłam?Choć zerwał z jedną ,pojawiały się kolejne,to jest upokorzenie maksymalne,szkoda Cię!!!Najlepiej aby zapomnieć to zakochać się w kimś lepszym,ale jak wiedziec ,że to ten który Cię znowu nie skrzywdzi?Na dodatek jak przez kogoś takiego jak ten Twój facet traci się zaufanie ,do kolejnych i następnych....Powodzenia....

Mam już 38 lat, nie myślę o kimś lepszym, właściwie o nikim innym, życie samo pokaże jak będzie. Do końca życia będę sobie zadawała pytanie, jak ktoś, kto chciał wrócić, mówił, że chce być z nami, że kocha - mógł się tak strasznie zmienić w miesiąc??? Popija, nie wraca na noc (mama, kolega), jest zimny. Trzyma mnie na dystans, nie mogę się przedostać przez tę jego skorupę. A wiem, że w środku jest strasznie zagubiony, albo zmanipulowany, nie wie co robić, albo ONA znów nim kręci. Jeszcze walczę, bo wciąż kocham, bym nie miała kiedyś sobie do zarzucenia, że nie zrobiłam nic, by uratować ten związek. Myślę, że potrzebny mi psycholog, bo nie daję rady!!! Trzymajcie się wszystkie zagubione!

No i co z tego ,że masz 38 lat,ja mam36 i troje dzieci....A może przynajmniej nie okazuj mu swojego zainteresowania,albo pokaz ,że może kogoś masz...Zadbaj o siebie ,przyjdz czasem pózniej do domu z bukietem kwiatów ,kupionych przez samą siebie....Może cos Go trafi,jeżeli będzie dociekliwy,jeżeli zauważysz iskrę zazdrości,to znaczy żę jednak Go obchodziśz!Może po prostu poudawaj przez chwię że kogoś masz,tylko niech nie przyjdzie Ci do głowy ,żeby się przyznac że robiłaś to celowo,bo opo Tobie dziewczyno....Często takie podejście pomaga,ale też nie możesz się ujawnić i być w tym przekonująca....

Witam , to jest tak , że albo coś się kończy albo nie. Czasami jest to wynik naszego działania , a czasami 9 fala na morzu i nic nie zrobisz. Jeśli uczucie jest prawdziwe samo się obroni. Ja w to wierzę. Tym bardziej , że żona zmieniła zdanie i nie będzie rozwodu / przynajmniej na razie /. Bardzo mi na niej zależy bo jest dla mnie najważniejszą i jedyną kobietą. Walczę o nas i ma to sens. Nigdy się nie poddam i zawsze będę ją kochał ale jeżeli sobie ufamy i jesteśmy sobie wierni / bez cienia wątpliwości z obu stron / to ma to sens. Jednak kobieta czasami sama nie wie czego chce i dlatego teraz ja muszę pokazać , że może mi zaufać , że potrafię o nich / żonę i syna / zadbać. I RADA DLA PANOW --> SŁUCHAJCIE DOKŁADNIE SWOICH ŻON !!!!!

I tak trzymaj Rob- brawo!!!! Pewnie ,że faceci powinni słuchać swoich żon,chyba jedne z najmadrzejszych słów na tym forum....

O rany viola , jestem Tobie ogromnie wdzięczny za tą otuchę. To bardzo miłe i wzmacniające. Powiedziałem jej dzisiaj , że ją kocham i jest dla mnie najważniejsza. Odpowiedziała "dziękuję". Hmm , poszedłem do fryzjera , kupiłem jej kolejną różę. Nie wiem jak będzie chociaż mam nadzieję i chyba czuję , że do siebie naprawdę wracamy. Teraz muszę pokazać , że naprawdę może mi zaufać. Pokazać nie zagadać. I chyba muszę dać jej czas chociaż mnie nosi jak słyszę o tym. Nie jestem Bogiem , nie dysponuje czasem , każdy dzień bez niej jest dla mnie dniem straconym. Ale mam do wykonania sporo pracy. Chciałbym jednak być zawsze blisko niej , ale żeby nie czuła się osaczona jest taka mocna a jednocześnie delikatna, czasami sama nie wie czego chce. Jest wspaniałą kobietą.

Jesteś wspaniałym facetem,naprawdę!!!!Tylko uważaj bądz ostrożny i nie osaczaj Jej za bardzo,chodzi mi o Twoje ,,męskie" wymagania....(jestemy z innej niż Wy faceci planety ,i niestety dla nas seks to nie wszystko) Nie znam Twojej żony,ale na początek wracajcie do siebie powoli ,więcej rozmowy sie przyda -napewno,zresztą baby to lubią , mów Jej o swoich uczuciach ,ale uważaj z obietnicami ,ważniejsze są czyny -czasem,niż głupie nic nie znaczące obietnice....Trzymam za Ciebie,za Was kciuki,a tak wogole to też chciałabym ,żeby mój facet o mnie TAK pisał.....Twoja żona to z czasem wszystko zrozumie,a Ty mój drogi MUSISZ wiedzieć,że teraz będzie Ci trudniej Ją zdobywać,trudniej niż wtedy kiedy sie poznawaliscie jako chłopak i dziewczyna......Swoją drogą to rozbawiłeś mnie tym fryzjerem!!!!Znak to ,że masz busz na głowie!!!!Cały czas mnie jednak intryguje ,co Was poróżniło,kto zawinił....Pozdrawiam i życze powodzenia!!!.

Wiesz przeczytałąm Twoje wcześniejsze posty ,zrozumiałam,przepraszam jeżeli Cię uraziłam,nie wiem...Zgłupiałam....Współczuję takiej tragedii,nie wyobrazam sobie czegoś takiego....Robi,żona nie powinna dziękowac Ci za Twoja miłośc,bo w końcu to Ją ,Tą kobiete wybrałeś z pośród tysiąca innych,za jej wady i i zalety jakich nie posiadaja inne kobiety,i w ten sposób Ona powinna bezinteresownie (a nie w ramach rewanżu-,,dziękuję")kochac Cie tak jak Ty Ją,trzymaj sie chłopaku i walcz,bo rodzina jest najwazniejsza!!!!!!Aha,tam wcześniej jakaś WIOLA-zwracała ci uwagę ,a propos ortografii,to nie jaaaaaa,ja jestem przez V-dopóki ktoś sie pode mnie nie podszyje!!!!

Jestem bardzo wdzięczny za Twoje słowa. Nie poddam się , będę walczył! bardzo uważnie czytam uwagi, są one trafione , z tym , że już rozmowy nie są nam potrzebne o tym co było.Oboje jesteśmy nimi zmęczeni , teraz będziemy trochę odpoczywać. Dam jej luz , spokój i czas na normalność. Sobie też.Darliśmy się na siebie , ostatnio już potrafimy normalnie ze sobą rozmawiać o konkretnych rzeczach. Ostatnio o podatkach.Teraz jest czas na moje działanie.Nie jest źle , teraz moim działaniem muszę ją przekonać do siebie, nie słowami. Przyznaję , za bardzo osaczałem , bardziej wyluzuje , tylko jeśli ona będzie chciała, bez przesady. Jedyne co obiecałem to , że nie będę marnował czasu i tego chce się trzymać. Im bardziej będzie trudniej tym bardziej będę pracował aby zapewnić nam bezpieczeństwo w , mam nadzieję, niedalekiej przyszłości.

Nie uraziłaś mnie.

Bardzo dziękuję za tyle dobrej energii , bardzo Nam się to przyda.Napisałem kolejny list , że bez względu na wszystko moje uczucia się nie zmienią i zawsze będzie mogła liczyć na mnie. Dam go dzisiaj przed sprawą.Jutro pierwsza sprawa. Wiem , że będzie dobrze i wiem też że dużo zależy od mojej skuteczności w działaniu w temacie zarabiania. Bo to ważne.

Jak to-do cholery????????????????? Czy ja dobrze rozumiem? Wy sie rozwodzicie? Dlaczego ,az tak,,,,,,,,zresztą i rozumiem......wszystko ,chyba.....Wiesz Ona ,jak wskazuja okoliczności jest bardzo.bardzo podobna do mnie......Też drażni mnie (delikatnie) mówiąc ,,słabe" zarabianie faceta ,ale to nie jest chyba główny problem rozpadu związku,coś mi nie pasi zwyczajnie......Powodzenia ci życzę i duuuuużo szczęścia ,oby tylko nie wyszły na jaw jakies inne powody ......Przede wszystkim badz Robi stanowczy przed Sądem i przed Sądem mów także o swoich uczuciach......Co do listu ,kyóra z kobiet nie uwielbia ich dostawać,teraz w erze sms-ów ten zwyczaj umiera.......Odezwij sie jak Ci ,Wam poszło,pozdrawiam

jest separacja za zgoda obojga , teraz gram z synem , dostalem zupki :))) poczestowala sernikiem zrobila herbate. Ale to tylko wzajemne dobre traktowanie , jestesmy spokojni i dajemy rozwinac wypadkom czasowi. Wierze ze bedzie dobrze chociaz nic nie wiem. Czuje ze bedzie dobrze ,wazny jest spokoj. I to co teraz osiagne na polu radzenia sobie z proza zycia. Byl tesc , uscisnal grabe. ehh sam niw wie Wiem jedna Kocham ją i chcę tylko jej. Gdybym nie zgodzil sie na separacje bylby rozwod. Powiezialem ,ze dopuki ni dotkanie jej zaden facet , mam nadzieje . Odpowiedziala ze to jest oczywiste. W planach jest moj wyjazd jakies 500 km stad na jakis czas , z tym ze bede przyjezdzal zasatanawiam sie czy dobrze robie , jeszcze nie podjalem decyzji.

Witam ,Cie jutro ja tocze bój ,może ostatni kto wie.....Nie widziałam Go 8 długich lat,teraz spotkałam ,pojawil sie aby zatruc mi życie na nowo.....Przed chwilą wrociłam z pracy odciągnęłam trochę z gasiora wina ,które sama robie,chcę ,,zalac robaka",oprzeciez wogóle nie pije?Nie mam sił Robi.dobra jestem w poradach dla innych,sama nijak nie omiem sobie pomóc,juz mam dośc.....Przeszłośc tak szybko powraca,powracaja wspomnienia ,szczęscie ktore trwało tylko cheilę i ten straszny ból...To błaha sprawa ,oskarzony o nie płacenie alimentów,ale mam dośc,....Jutro zapadnie wyrok....kolejna konfrontacja...Wszystko przez to ,że zycie spłatało mi figla...Przeciez miało byc tak pięknie !!!!!!!Dio colery ,estem atrakcyjną kobietą tak naprawdę ,powinnam mieć wszystko....Czemu tak nie jest??????????????Co ze mną nie jest tak??????????Złapałam konkretnego doła ,Robi ,bo całe moje życie jest do dupy,,,,,,,,Faktycznie najprościej jest sadzić rady innym,ale kto mnie pomoże skoro sama nie umiem sobie poradzić?Wino zaczyna mi już wirowac w głowie,kończę więc....Dlaczego tak jest wła sciwie Robi,że jedni maja tak lekko z tej życiowej gorki ,a inni tacu jak My musza sie tyle na trudzić .........Ja nie jestem nawet w połowie.....Pozdrawiam

Witam , to dobrze ze sobie popijasz , ale nie dobrze ze się nad sobą użalasz. PRZESTAŃ NATYCHMIAST!
Jedyne co mogę Tobie powiedzieć , że popatrz na to jak na koniec złego , możliwość początku nowego. Moje Kochanie też dzisiaj było zmęczone. Wyczuwam resztki , iskierki uczucia w niej. Ale stanowczo stwierdza , że nasz związek się skończył i ja to wiem , coś zostało zakończone. Mam nadzieję , że jak dowiodę , że potrafię budować wrócimy do siebie ale to tylko nadzieja. Kobieto jeżeli jesteś atrakcyjna zacznij myśleć o sobie !!!! tylko tak sobie pomożesz i swoim dzieciom. Ja również tylko sprzątając swoje życie mam szanse na cokolwiek. BO NIKT NIE LUBI PRZEGRANYCH !!!! Nawet ty sama siebie teraz nie lubisz , zacznij szanować swój czas. Bądź dobrą kobietą jaką zawsze byłaś , bo ja to po prostu wiem. Najgorsze są uczucia. To też wiem , za cholerę nie jest łatwo je uspokoić. Dzieci na Ciebie patrzą i programują swoje życie.

A teraz napiszę to co masz zrobić.

Ustaw sobie cel na najbliższą przyszłość. NP : zdobędę faceta , który nie będzie gamoniem i jeszcze będzie potrafił zadbać o mnie i dzieci. I bądź wybredna !!!! testuj. Jak ma brudne buty won!!!! , jak nietaktowny won!!! jak za grzeczny won!!!! jak pedancik won!!!! jak go tylko wyro won!!!! jak możesz z nim pogadać pół godziny i słucha co do niego mówisz a nie się puszy --> zacznij się zastanowić i każ mu czekać jak jest cierpliwy to już coś.

ALE USTAW SOBIE CEL , NIE ZANIEDBUJ SIĘ , dbaj o dzieci !!! weź się w garść , rano zadba o śniadanie , umyj zęby i ciesz się że będzie kolejny dzień i przestań się użalać jesteś mądra , silna , a poddać się zawsze dasz radę.

Chińczycy mówią "siedem razy upaść , osiem razy się poddać" i nie szukaj we mnie terapeuty albo deski ratunkowej.

Fajnie mi się z Tobą rozmawia , ale nic z tego nie musi wykwitnąć , to TY MASZ BYĆ SILNA , MYŚLEĆ POZYTYWNIE I ZADBAĆ < ZEBY TWOJE DZIECI TAK NIE WALCZYŁY!!! i cholera dasz rade!!!!!

No dzięki Robi...,ale nic nowego mi nie napisałeś ,bo w zasadzie ja o tym wszystkim wiem.....X(.Czy użalam się nad sobą?Pewnie tak,ale nie chciałam ,żeby to było tak zrozumiane,po prostu moja chwila słabości ,i tyle!!!
Zaczynać na nowo już mi sie nie chce.....Po pierwszym małżeństwie wpakowałam się w długotrwały,pusty i smutny związek,w którym jestem i trwam alby nie burzyc dzieciom ich własnego ,małego świata ,domu o którym tak słodko jest w książkach i filmach,domu o którym każdy marzy.....Jak napisałam ,,trwam" tylko dla dzieci i naprawdę jestem silna,nawet zaskakująco jak na sama siebie,ale co z tego?Nie szukam nikogo ,bo po prostu nie miałabym siły kolejny raz zaczynać,a nigdy nie ma się pewności,czy nie trafię znowu na jakiegos ,,popaprańca"~!!!!
Z Tobą równiez sie dobrze pisze ,i wcale nie myślę o jakimś ,,wykwitaniu czegoś"-jak to nazwałeś.....Lepiej jest pogadać czasem z obcym człowiekiem niz z kimś bliskim,bo ten obcy ma na nasze inne,świeższe spojrzenie.....Jestem szczęsliwa -na swój sposób,bo mam dzieci i kocham je najjbardziej na świecie!!!!Dbam o nie ,o dom o sama siebie, ale jednak jest luka ,pustka która niestety ale z dnia na dzień staje się jakby większa.....::(

Chińczycy mówią "siedem razy upaść , osiem razy się poddać" i nie szukaj we mnie terapeuty albo deski ratunkowej. ----Szukam deskę ratunkową ,albo może lepiej słowa otuchy......Każdy z nas potrzebuje troche chociaz słownego wsparcia....Nie badź juz taki twardziel ,a terapeuta na razie mi nie potrzebny.....Psychika u mnie zdrowa ,tylko pozytywnego
myślenia i optymizmu brak!:S
Wiesz co?Podziwiam Twoją wiarę i siły do walki....o miłość,tylko mi tu nie wyjeżdżaj z prawdziwym kochaniem......Taki brak uczucia u kochanej przez nas osoby ,bywa trochę upokorzeniem.....Siłacz z Ciebie i uparciuch,życzę powodzenia,ja tak nie umiem.....Pozdrawiam;)

Nieważne jak daleko pójdziesz,
aby odnaleźć swoje miejsce.
Może jedno,a może kilka
- nigdy nie wiesz.
Zostawiaj zawsze po drodze to,
co najbardziej cenne:
okruchy szczęścia
w sercach innych ludzi...

To fajne co napisałeś , a ja się pomyliłem "... , osiem razy się podnieść ". Jesteś bardzo mądrą kobietą. Doskonale Ciebie rozumiem i zgadzam się z tym co napisałaś. Wygląda , że oboje potrzebujemy kogoś obcego z kim można o wszystkim powiedzieć. Teraz. Jestem uparty to prawda , ale też dlatego , że wiem , że jeśli stanę na rzęsach będzie dobrze bo kobieta w takim wieku potrzebuje stałości i bezpieczeństwa i ja teraz to osiągnę. Dziękuje za twoje słowa i obecność. To ciekawe doświadczenia. Właśnie kontaktuje się ze znajomymi i jestem bardzo aktywny , nie chce tracić ani dnia. Życzę Tobie samych dobrych rzeczy. Dzisiaj przyleciały ptaki , jakieś 20 minut temu , jest wiosna. Życzę samych dobrych chwil , samych dobrych wiadomości. Cześć.

Wzruszyłes mnie,,przyleciały ptaki"- pieknie.......!Pewnie zaczną zakładać swoje gniazda,ciekawe czy one maja takie problemy jak my....Tulipany mi wzrosły w ogródku ,tak strasznie lubię jak kwitną ,tylko to słońce takie jakieś chyba zdradliwe....za mocno świeci!!!
Czyli mamy juz wiosnę?????Ciekawe czy ona coś zmieni ,powinno sie chciec żyć , więc żyjmy Robi z całych sił ,o ile nam ich starczy....Czego Tobie i samej sobie życzę .....
Co do aktywizmu ,to odezwij sie jakoś , ja raczej nie udzielam sie towarzysko ,tylko z dziećmi....Pozostaje to forum....Zobacz jakie to proste ,włączam komputer i jest ,,Robi -do violi" ,to buduje i dodaje sił!!!!Dziękuję~!!!B)-

Tak mamy już wiosnę i oboje zamiast prochów piszemy do siebie bo nie mamy aktualnie , żadne z nas lepszego procha pod ręką / klawiaturą / buhahahaha. Tak mamy wiosnę!!! Nareszcie! Tak żyjmy jakby jutra nie było! Również dziękuję , za życzenia również. Udzielam się , pozamiatałem spotykam się , wypaliłem pierwsze cygaro , tańczyłem , piłem. Teraz odbudowuje Siebie dla Mnie , syna , i dla NIEJ , dla NAS. trzymaj się mocno życia. Zawsze szukaj jasnych stron życia. Wszystkiego dobrego.

To co kolego kończymy juz to pisanie? Na zawsze???????????Muszę iść lepić pierogi ,bo nie długo moja dzieciarnia się pojawi,fajnie było tak sobie pogadac.....Pozdrawiam :)o

Tak , lep pierogi , niech każdy dzień będzie dla Ciebie drogi :))) Koniec i kropka , już mnie tu nie będzie.

Ulepiłam poeto....śpiewco ,wierszokleto...>:D<.Nie bedzie Cie tutaj nigdy więcej? No to wielka szkoda, ja tez sie wypisuję.....(:D

Witam serdecznie!

Jestem dziennikarką, obecnie przygotowuję materiał o kobietach, które wiedzą, że są zdradzane, lecz mimo to próbują walczyć w dalszym ciągu o małżenstwo. Chciałabym porozmawiać jak wygląda ich życie w przekonaniu, że istnieje ta druga kobieta. Jeżeli mogłabym liczyć na niezobowiązującą rozmowę bardzo proszę o podanie swojego numeru telefonu na mój adres l.urbanik@tvn.pl

Pozdrawiam
Luiza Urbanik

Moze teraz ja c os napisze,na wstepie powiem ze jestem 29 letnim facetem z 7-mio letnim stazem malzenskim,mamy dwojke wspanialych coreczek,jedna ma 6.5 rolku a druga 3.5,zawsze myslałem ze mamy udane malzenstwo,nieraz sie kłocilismy ale to zaraz mijało,jezdze tirem ale jestem w domu dosyc czesto3-4 dni w tygodniu),nasze problemy zaczeły sie od okolo pół roku temu,zona zaczeła coraz czesciej wspominac o tym ze nie pasujemy do siebie,ze za czesto sie kłócimy itd,zreszta nawet przeszła ciezka chorobe swojej matki......Musze podkreslic ze ani Ja ani Ona nie ma innego partnera,wiec zdrada nie wchodzi w rachube,jestesmy na etapie dorabia sie,pracuje tylko ja,ona jak dotad zajmowała sie dziecmi,poswiecała im swoj czas i w miedzy czasie robiła Magistra prawa,teraz jest na etapie robienia Doktoratu w tym samym kierunku,wszystko było dobrze ale do czasu,w grudniu uswiadomiła mnie ze tak naprawde mnie chyba nie kocha,ale ja wiem zed jest inaczej,nastepnie w styczniu tego roku bylismy razem u adwokata aby pomógł nam w złozeniu wniosku o rozwód bez orzekania o winie,mogła to sama napisac ale nam(a raczej jej) o to aby to bylo jak najszybciej,zaraz po wizycie u adwokata,stracilem juz nadzieje ze jeszcze bedzie dobrze ale za moja i tylko moja namowa przekonalemja do proby naprawy tego wszystkiego,były kwiaty,były cieple słowa,było wszystko tak jak powinno byc,zgodzila sie,lecz moje szczescie nie trwało dlugo,nie mineło 7 dni jak mnie poinformowała o tym ze jednak tak nie mozemy zyc bo ona mnie juz nie kochai niechce tak zyc i jedyne co nas czeka to rozwód,potem znowu udalo mi sie jakims cudem uratowac te małzenstwo na ktorym mi tak mocno zalezy i nadal bedzie zalezało,ale najgorsze mnie jeszcze czekało,mianowicie to ze okolo 10 dni temu poinformowała mnie o tym ze odkad jest ze mna nie zaznała przyjemnosci z sexu,ja osobiscie nie wierze w to no ale .......zawsze zostaje jakies ale,,,,,,.Zapytalem sie jak ja jamoge uszczesliwic,ona na to ze tylko rozwodem,a ze ja jestem bardzo uczuciowy zgodzilem sie na to ,wiem ze to jest wbrem moim myslom ale sie zgodzilem,bo chce aby jezeli to co powiedziala jest prawda to chce aby zaznała szczescia w zyciu,no i znow jestesmy umuwieni u adwokata,ja naprade nie chce rozwodu,KOCHAM JĄ I KOCHAM STRASZNIE DZIECI,,moje pytanie do was drodzy forumowicze brzmi,CO JA MOGE JESZCZE ZROBIC ABY RATOWAC TO MAŁZENSTWO NA KTORYM MI NAPRAWDE MOCNO BARDZO ZALEZY/prosze was o rade,czy to jest mozliwe aby partnerka i zona udawała od 7 lat ze jest jej dobrze w łózku,naszym jedym problemem w malzenstwie jest własnie łozko,troche winy za to ponosze ja,poniewaz matka natura nie kazdego obdarowuje tak mocno jak by sobie tego zyczył,pomzcie mnie,ja nadal ja kocham i wiem ze nigdy nie przestane.Mam o nia walczyc i odebrac jej przyjemnosci czy mam pozwolic jej na rozejscie(rozwód).POMOCYYYYY
Ps,przepraszam za bledy ale nie moge przestac myslec ze ona chce odemnie odejsc

W 2011 r. Miałam raka. Mój mąż w zasadzie mnie wtedy wyrzucił. Przestał ze mną spać nawet po tygodniu spędzonym w szpitalu, a ja prawie umieram. Nigdy nie sprawdzał mnie w nocy. 3 lata później zostawił mnie dla starej dziewczyny. Czułem się jak na lata. Po ponad 16 latach małżeństwa nie wiem, czy mógłbym zbliżyć się do mnie. Obawiam się, że oni też sprawią, że poczuję się jak potwór. Mogę sobie tylko wyobrazić, że ból przeszedł bez mojego męża, który stał przy mnie w trudnych chwilach. Brałem ból przez samotną modlitwę dzień i noc, bo Bóg przyszedł do mojego uratowanego. 2 miesiące temu natknąłem się na manuka kapłana, który dzielił się świadectwem, jak miód z manuka i święty olejek leczy jej raka piersi i przywraca jej męża na mecie. Czułem emocje i żałuję, że mogę też leczyć. po przeczytaniu zeznania o nim wiedziałem, że moje życie jeszcze się nie skończyło. Postanowiłem skontaktować się z nim po pomoc w moim stanie. od dnia, w którym użyłem oleju manuka i cudownego nasionka z perfumami manuka, jestem wolna od raka, a mój mąż powraca z pomocą perfum manuka, a teraz mam pełną kontrolę nad nim. Jestem tutaj, aby podziękować do BOGA księdza Manuka za jego cud w moim życiu ... TUTAJ JEST KONTAKTEM :: LOVEESOLUTIONTEMPLE1@GMAIL.COM // + 17864385003 Jesteś zbawicielem. a jeśli przeszedłeś przez raka, możesz przejść przez cokolwiek, kapłan, olej manuka, miód, cudowne nasienie, perfumy miłosne mogą również wyleczyć inne choroby i przywrócić męża rozwodu ...
NOWOTWÓR
UDERZENIE
BEZPŁODNOŚĆ
ZAPALENIE WĄTROBY

Najgorsze jest wtedy jak mąż za wszelką cene chce odejść z powodu drugiej kobiety . To niestety zatrzymać go ..... nie zatrzymasz . I nawet ta tzw rozprawa pojednawcza nie pomoże . Mi nie pomogło i pozostał juz tylko rozwód . Oczywiście chciałam sprawiedliwego podziału majątku . Wynajęła bardzo dobrego adwokata , panią Magdalenę Grześkowiak . Rozwód został orzeczony z winy męża . A cała sprawa ogólnie zakończyła się pomyślnie dla mnie .

Dzień dobry,
Mój mąż chce rozwodu, ponieważ już mnie nie kocha, chce innego życia, ma już nowe plany (nie wiem czy ma kogoś, chyba nie...mąż mówi, że boryka się z tym problemem od roku, poczuł, że oddalamy się od siebie, pół roku temu oświadczył to jednak otwarcie....ale:
1.wtedy jak poczuł się "źle" nie porozmawiał ze mną,
2. pół roku temu twierdził, że nasze problemy to pikuś, jak zapytałam jakie problemy również nic nie powiedział, przez ostatnie 5 miesięcy nie, ale wcześniej mówił, że mnie kocha, uprawialiśmy seks, nie było żadnych oznak, że jest coś nie tak, tym bardziej ja zabiegana z dziećmi, wstaję o 5 idę spać o 24, na moje głowie są wszystkie obowiązki domowe, jak proszę aby zajął się na chwilkę dziećmi, odpowiada: nie jestem niańką (ale jesteś tatą!!)
3. mówi, że byłam za mało zaangażowana i oddaliliśmy się od siebie, no tak, jest w tym też moja wina, bo ja byłam zła na niego, że wszystko robię ja, a on ma tylko pretensje i mi nie pomaga, wracając do domu wszystko ma pod nos podane, mój tato mówi, że "latam wokół niego jak pszczółka"
4. ja go kocham i uważam, że małżeństwo jest do końca życia i należy rozwiązywać problemy,
5. mamy dwójkę dzieci 2 i 4 latka, dzieci kochają tatę i dla mnie to jest największym szokiem, że on chce wyprowadzić się do innego miasta i tak po prostu nas zostawić
przez te 5 miesięcy - przynajmniej na początku próbowałam funkcjonować normalnie, przytulać się do niego, całować (odwraca głowę), kochać się - odtrąca mnie, proponować różne wspólne wyjścia i wyjścia z dziećmi - nic, całkowicie się na mnie zamknął i postawił ogromny mur między nami
jeżeli chodzi o finanse, to każdy ma zarobki, on zarabia raz więcej niż ja..przed ślubem mąż miał bardzo duże zobowiązania, zaciągnięte jeszcze w trakcie studiów, więc ja płacę na życie - jedzenie, żłobek, przedszkole, ubrania dla dzieci itd., on płaci domowe rachunku (mieszkamy u jego rodziców, rachunki nie są duże) + swoje kredyty, około 2 lata temu mąż chciał uregulować swoje zobowiązania i podjął ze mną kredyt konsolidacyjny, tak aby łatwiej byłoby go otrzymać, ja dostałam działkę od rodziców jako darowizna (działka jest tylko na mnie), ponieważ mieliśmy w planach spłatę kredytów i budowę domku
teraz chce nas zostawić, my dalej będziemy mieszkać u jego rodziców, twierdzi, że przecież mogę sprzedać swoją działkę i kupić mieszkanie dla siebie i dzieci, że kredyty teraz są nasze (w zasadzie tak, ale historycznie to on zapoczątkował ten kredyt), chce płacić alimenty w wysokości po 1 tyś na dziecko, ja zarabiam 3 tys. on będzie zarabiał około 8 tysięcy + ma możliwość osiągania premii kwartalnych
nie chcę rozwodu, ale w chwili obecnej sytuacja jest najgorsza, muszę się przygotować dla siebie i dzieci na najgorsze....jakie mam prawa???

DODAJ POST W TEMACIE

Aby odpowiadać na forum musisz się zalogować!

Masz inne pytanie do prawnika?

Potrzebujesz pomocy prawnej?

Zapytaj prawnika