Forum prawne

Kolejny frajer z umową ustną... Da się coś uratować? - forum prawne

Witam,
jak w tytule, niestety jestem kolejnym naiwniakiem, który nie dopilnował umowy i teraz ma problemy... Zastanawiam się jakie mam pole manewru, każda sytuacja jest trochę inna, dlatego będę niezmiernie wdzięczny za wszelkie sugestie i pomoc. Muszę jak najszybciej podjąć jakieś decyzje.

W jak największym skrócie:
zleceniodawca w połowie października 2014 umówił się ze mną na stworzenie "scenariusza" dla zwiedzających muzeum, które dopiero ma powstać. Jak zrozumiałem, wygrał (jego firma chyba z jakąś firmą współpracującą) konkurs na stworzenie koncepcji muzeum i w jego efekcie miał dostarczyć 10 grudnia tę koncepcję (datę tę przedstawiał jako wielki i nieprzekraczalny deadline). Ja na podstawie dostarczonych mi przez niego materiałów tekstowych i wizualnych miałem współtworzyć tę koncepcję, tworząc cały scenariusz zwiedzania (rozplanowanie stanowisk, multimediów, scenariusz animacji, redakcja tekstów etc.), który miał być bazą do końcowego dokumentu, obudowanego treściami technicznymi i ikonografią przez innych współpracowników. Umówiliśmy się na dość wysokie wynagrodzenie, które miało być wypłacone do końca roku.

Od razu poprosiłem o umowę, ale pod pewnym pretekstem (pośpiech etc.) obiecał mi ją "później", proponując teraz "zaliczkę" w wysokości 30% wynagrodzenia. Zgodziłem się na to i otrzymałem pieniądze (przelew chyba od księgowego jego firmy). I teraz moje kretyństwo - był miły, "godny zaufania", jak widać wypłacalny, więc już się o umowę nie upomniałem.

No i pracowałem przez 6 tygodni po 15-18 godzin dziennie, na bieżąco realizując wszystkie polecenia i sukcesywnie wysyłając pliki (teksty + referencje wizualne), przed 10 grudnia wysłałem wszystko o co zostałem poproszony. Powiedział, że mogą być jakieś uwagi od muzeum, ale wszystko się powinno zamknąć przed Świętami.

Przez ponad miesiąc nie było żadnego kontaktu, po czym odezwał się w sprawie "poprawek" - ze względu na uwagi od muzeum, w związku z czym zmienił się też termin płatności. Myślałem, że będzie to kwestia kilku dni i kosmetycznych spraw, więc zgodziłem się, skończyło się na ponad 2 tygodniach harówki. Zapytałem, co z pieniędzmi, dostałem kolejne 30% z tytułem przelewu "zaliczka".

Był to kolejny "wielki deadline" i myślałem, że nareszcie koniec mojej pracy. Tym czasem znowu wydzwania do mnie z żądaniem kolejnych "poprawek". Napisałem maila, w którym przypomniałem na co się umawialiśmy i w jakich terminach, a także że zostałem zatrudniony przez niego, nie przez muzeum, i wszystko co on mi zlecił wykonałem. On odpisał, że zamawiający zgłosił poprawki i muszę je nanieść, że o okresie na ich uwzględnienie wiedziałem (nieprawda), wytknął mi też pewne powiedzmy wady w scenariuszu, które tak naprawdę były dokładnie tym, co mi polecił zrobić w rozmowie telefonicznej.

Niestety prawie wszystkie kontakty z nim były telefoniczne, jako "dowody" mam tylko pliki na komputerze i głównie lakoniczne maile z załącznikami (za to jest ich... paręset).
Podsumowując:
- według umowy ustnej miałem wykonać bardzo intensywną pracę w półtora miesiąca do 10 grudnia. Zleceniodawca miesiąc później zaczął zlecać kolejne poprawki, które wykonywałem przez 2 tygodnie. Jest 4 lutego, czyli prawie dwa miesiące od pierwotnego terminu, a zleceniodawca żąda kolejnych poprawek
- otrzymałem 60% wynagrodzenia

Moje pytania:
1) Jakie mam pole manewru w tej sytuacji?

2) Czy przy "umowie ustnej" mamy wobec siebie realne zobowiązania ze zleceniodawcą? Jakie? Czy w sądzie (ostateczność) ma to realne znaczenie? Czy ja mogę być pociągnięty do jakiejś odpowiedzialności sądowej?

3) Czy można uznać, że jest to umowa o dzieło? Czy w takiej sytuacji można uznać, że stworzyłem utwór/utwory i mam do nich prawa autorskie? Jak wpływa na ten aspekt fakt, że w dużej mierze opracowywałem wysłane mi przez zleceniodawcę teksty? Czy
mogę użyć argumentu praw autorskich i ew. zablokowania moich utworów w negocjacji odn. wypłaty całości wynagrodzenia?

4) Czy mam rację myśląc, że zostałem zatrudniony przez zleceniodawcę, nie przez muzeum, i że roszczenia poprawek od muzeum względem zleceniodawcy mnie nie dotyczą? I że ja
wykonałem zobowiązania wobec zleceniodawcy i nie może żądać wobec mnie dalszej pracy 2 miesiące po terminie? I te "poprawki" to powinna być kolejna umowa i dodatkowe wynagrodzenie?
Nie wiem jak w ogóle zleceniodawca może oczekiwać, że 2 miesiace później będę dostępny zawodowo, przecież to oczywiste, że mogę mieć kolejne zobowiązania, w tym momencie traktuje mnie jak niewolnika na telefon - dzwoni i muszę niby wszystko rzucić i robić to co on chce.

5) Czy mogę uznać, że nastąpił odbiór dzieła, co zmusza zleceniodawcę do wypłaty pełni wynagrodzenia?
Jak rozumieć:
"odbiór nastąpił, jeżeli czynności faktyczne świadczą, że do niego doszło, gdyż zamawiający np. zlecił poprawki przez inną osobę czy wypłacił część wynagrodzenia. Jeżeli zamawiający dzieło odbiera, ma obowiązek zapłacić wynagrodzenie. Nie pozbawia go to natomiast możliwości wykazywania, że wykonanie było nienależyte, co może skutkować niższą zapłatą, a nawet w ogóle jej brakiem. (...). Wykazanie ewentualnych braków obciąża
zaś zamawiającego dzieło (...)"? {http://prawo.rp.pl/artykul/949389.html}
Czy to oznacza, że zamawiający zawsze musi wypłacić pełne wynagrodzenie i ew. później może dochodzić (sądownie?) zwrotu jego części w przypadku "braków"?

6) Jeśli odbiór nastąpił, jak rozumieć:
"Skutkiem odbioru dzieła przez zamawiającego ? gdy strony inaczej nie uregulowały danych kwestii ? jest przejście prawa własności dzieła, obowiązek zapłaty za dzieło oraz rozpoczęcie biegu terminów do usunięcia ewentualnych wad dzieła w ramach
rękojmi."
w kontekście moich praw autorskich? Czy jednak je straciłem?


Obawiam się, że sprawa jest beznadziejna ze względu na brak umowy pisemnej, ale będę niezmiernie wdzięczny za wszystkie sugestie. Droga sądowa to dla mnie absolutna ostateczność, ale może przynajmniej mógłbym użyć jakichś argumentów w negocjacji.
I obiecuję, że następnym razem spróbuję być trochę mądrzejszy ;)

dziękuję bardzo
M.

Odpowiedzi w temacie: Kolejny frajer z umową ustną... Da się coś uratować? (1)

Wiesz jeśli masz tylko umowę ustna to w sądzie jest twoje słowo kontra jego, to nie za wiele. Może masz jakiś światków, smsy nie wiem cokolwiek co mogło by potwierdzić że to zrobiłeś dany projekt?

DODAJ POST W TEMACIE

Aby odpowiadać na forum musisz się zalogować!

Masz inne pytanie do prawnika?

Potrzebujesz pomocy prawnej?

Zapytaj prawnika