Forum prawne

Praca wakacyjna w Czechach - problem - forum prawne

Witam. Mój problem wygląda następująco. Otóż miałam wyjechać na 3 tygodnie do pracy w Czechach na półkolonie językowe jako organizator czasu wolnego. W meilu podano mi wolne terminy, odpisałam więc, które mi pasują. Później nie dostałam już żadnego meila, byłam jednak pewna, że praca jest dla mnie zapewniona, ponieważ mój narzeczony (który pracował tam w tamtym roku i wspominał o mnie już wcześniej) w jeszcze wcześniejszym meilu wspominał o mnie. Nic więcej już nie otrzymaliśmy, w związku z czym uznaliśmy, że wszystko jest w porządku.

Aby tam dotrzeć, musieliśmy nocować w Pradze, za co oczywiście trzeba było zapłacić. Dodatkowo podczas pobytu rozchorowałam się i musiałam iść tam do lekarza, tym samym wydając pieniądze zarówno na wizytę jak i na potrzebne leki. O kosztach transportu już nawet nie wspominam.

Gdy dotarliśmy z Pragi do Dankovic, a więc miejsca, gdzie miał się odbyć pierwszy obóz, musieliśmy ponad godzinę czekać na kogoś, aby nad stamtąd odebrać (innego połączenia niestety nie było). Osoba, która po nas przyjechała nie znała dobrze trasy, nie była nawet poinformowana, że ja przyjeżdżam razem z narzeczonym na ten obóz, co już było dość dziwne. Niemniej, zabraliśmy się tam i pojechaliśmy. Na miejscu powiedziano mi najpierw, że zaszła pomyłka i że nie jestem wpisana na pierwszy obóz (każdy obóz/półkolonia trwała tydzień, my mieliśmy mieć po 3 obozy), ale że ewentualnie mogę zostać, tylko bez, rzecz jasna, wypłaty. Gdy jednak przyjechała główna dowodząca, powiedziano mi, że mają już całą obsadę, że mi o tym napisano i, że nie ma możliwości, abym mogła tu zostać i pracować. Kiedy powiedziałam, że nie dostałam żadnej wiadomości odwołującej moje terminy, głównodowodząca odrzekła, iż wysyłała mi tą informację e-mailem. Na szczęście miałam przy sobie laptopa i pokazałam jej, przeszukując nawet skrzynkę SPAM, brak jakiejkolwiek wiadomości z ich strony. Wtedy zmieniła taktykę i stwierdziła, że skoro nic nie dostałam, to tylko moja wina, bo oni wysyłają wiadomości i sama mogłam się jeszcze dopytać. Uważam jednak, iż odpowiedzialność za to, że praca została mi odebrana, leży przede wszystkim po stronie organizatora.
Zakomunikowałam tej pani, że przyjazd tutaj kosztował mnie bardzo wiele, nie tylko pieniędzy (które dodatkowo miałam przecież zarobić), ale także zdrowia, planów związanych ze studiami (kończę pisać pracę magisterską) oraz wyrzeczeń rodzinnych. Mój narzeczony, osoba zupełnie bezkonfliktowa, zapowiedział, że jeśli ja nic nie dostanę, on też rezygnuje, tym bardziej jeśli obóz będzie przebiegać w takiej atmosferze. Pani X jednak nie wydała się tym specjalnie wzruszona i stwierdziła jedynie, że jeśli chcemy wracać, to za pół godziny ktoś może nas odwieźć samochodem na stację. Tylko tyle.
Chyba nie muszę dodawać, że za to, co mnie spotkało, żądam zadośćuczynienia w postaci zwrotu kosztów za transport, noclegi i lekarza plus to, co mieliśmy zarobić na obozie. Wszelkie meile, rachunek od lekarza i inne płatności mamy zachowane.

Co możemy w tej sprawie zrobić? Gdybyśmy chcieli pójść drogą sądową, czy byłby to sąd w Polsce czy w Czechach? Czy w ogóle to, co opisałam, może faktycznie być podstawą do spełnienia zadośćuczynienia?

Chciałam jeszcze dodać, iż jeden ze znajomych narzeczonego, który był z nim na poprzednim obozie, miał również podobnie nieprzyjemną sytuację ? tydzień przed naszym przykrym zdarzeniem, ta sama pani, po przyjeździe tego pana na obóz, oznajmiła mu, że półkolonie zostały odwołane.

Nie ma jeszcze odpowiedzi w temacie: Praca wakacyjna w Czechach - problem

DODAJ POST W TEMACIE

Aby odpowiadać na forum musisz się zalogować!

Masz inne pytanie do prawnika?

Potrzebujesz pomocy prawnej?

Zapytaj prawnika